Skandia Krokowa
-
DST
50.41km
-
Czas
02:50
-
VAVG
17.79km/h
-
VMAX
45.50km/h
-
Kalorie 1938kcal
-
Podjazdy
597m
-
Sprzęt El Norte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Już od dłuższego czasu zastanawiałem się jak będzie wyglądać
wyścig na tak długim dystansie i o ile w rzeczywistości będzie dłuższy od
podawanego przez organizatora. W dniu wyścigu zrobiło się bardzo ciepło.
Widziałem, że dla mnie będzie to dodatkowe utrudnienie. Źle znoszę długą jazdę na
całkowicie otwartej przestrzeni. Komentator podczas oczekiwania na start
powiedział, że będzie to najdłuższa edycja wyścigu w tym roku i dla jednych
będzie to walka o jak najlepsze miejsce a dla pozostałych będzie to walka o
dojechanie do mety. Gdy nasz sektor przybliżał się do linii startu znaleźliśmy
się w drugiej linii. Długo nie zastanawiając się ostro wyrwałem do przodu żeby
choć przez chwilę pojechać na czele sektora. Przez jakieś 2 km jechałem jako
trzeci, ale potem odpuściłem, bo zdałem sobie sprawę, że przede mną jeszcze
jakieś pół setki kilometrów. Żona dogoniła mnie i postanowiłem, że będziemy
jechać razem żeby wspomagać się. Trasa była bardzo płaska ze sporą ilością
piaszczystych odcinków. Długi odcinek z Żarnowca do Dębek po płytach yomb w
praktyce również okazał się męczący. Dopiero w okolicach Góry Zamkowej
wjechaliśmy do gęstszego lasu, który dawał trochę cienia jednak w tym momencie
było już dla mnie za późno i zmęczenie słońcem powodowało, że bardziej jechałem
siłą woli i dzięki temu, że jechaliśmy we dwójkę. Po dojechaniu na metę jedyne
o czym myślałem to zapakować się i pojechać do domu. Czułem się tak tragicznie,
że darowaliśmy sobie makaron na mecie. W domu gdy emocje już opadły a siły
powróciły stwierdziliśmy, że sama trasa nie była zła jeśli potraktować ją w
odpowiedni sposób. Gdyby jechać turystycznie bez spinania się na wynik i z
odpowiednią liczbą przerw w taką pogodę to była by całkiem przyjemna jazda.
Jednak na wyścig trasa była zbyt płaska i zbyt mało było zjazdów, na których
można by odpocząć.
Kategoria 20 do 60 km, Zawody