Hel
-
DST
163.15km
-
Czas
07:30
-
VAVG
21.75km/h
-
VMAX
61.00km/h
-
Sprzęt Annapurna - konfiguracja ostatnia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jakoś nie mogliśmy w tym roku wybrać się na Hel. W sumie to pogoda nam na to nie bardzo pozwalała, bo chęci były. W końcu zdecydowaliśmy się zaryzykować i pojechać. Prognozy przewidywały całkowite zachmurzenie, ale bez opadów. Było dość chłodno, ale taka temperatura w dłuższej perspektywie okazała się idealna do jazdy. Parę razy mieliśmy obawę, że zaraz zacznie padać a to oznaczałoby koniec wycieczki w takich warunkach. Szczęśliwie dojechaliśmy do Władysławowa. Chcieliśmy odpocząć na przystanku rowerowym, ale okazał się zajęty przez lokalny margines społeczny. Po krótkiej przerwie wyruszyliśmy na najnudniejszy fragment trasy, czyli na kosę helską. Od poprzedniej naszej jazdy tą trasą, która miała miejsce dokładnie rok temu nic się tutaj nie zmieniło. Na Helu tradycyjna przerwa na kebab, ale niestety w nowym punkcie. Powrót do domu już nie był tak błyskawiczny. We Władysławowie przystanek rowerowy znowu był zajęty. Przed Mrzezinem złapał nas krótki deszcz.Gdzieś koło Kazimierza
© Duch
Kategoria Czas wolny, Powyżej 120 km