Duch prowadzi tutaj blog rowerowy

Duch

Wpisy archiwalne w kategorii

RWM

Dystans całkowity:482.57 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:28:57
Średnia prędkość:16.67 km/h
Maksymalna prędkość:47.00 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:80.43 km i 4h 49m
Więcej statystyk

Do Lisewa z WTC

Niedziela, 24 lipca 2011 | dodano: 24.07.2011


Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny, RWM

Wielkie święto pomorskich rowerzystów

Niedziela, 5 czerwca 2011 | dodano: 05.06.2011

Jak co roku w czerwcu odbył się Wielki Przejazd Rowerowy jednak w tym roku był to przejazd jubileuszowy, bo już XV. W tym roku był to pierwszy przejazd metropolitalny a nie tylko gdański. Tradycyjnie z Gdańska wyruszył peleton w kierunku AWFiS a drugi peleton ruszył z Wejherowa. Dołączali się do niego rowerzyści z Redy, Rumi i następnie dołączyliśmy my na Skwerze Kościuszki. W Sopocie dołączyła ostatnia grupa rowerzystów. Dojechaliśmy na miejsce zaczął się piknik, który jak co roku wyglądał tak samo czyli było przedstawienie postulatów środowiska rowerowego, wręczenie złotej szprychy oraz konkurs na najlepiej przebranego rowerzystę. O 14:30 mieliśmy wyruszyć na piknik, któremu patronował portal rwm.org.pl ale cała impreza miała poślizg więc wyjazd na piknik również przesunął się w czasie. Wyruszyliśmy spod pobliskiej stacji benzynowej przez wzniesienie Pachołek i dalej ścieżkami Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego w kierunku Osowej. W Osowej zatrzymaliśmy się żeby każdy mógł zrobić drobne zakupy i po dość długim postoju wyruszyliśmy w dalszą drogę na docelowe miejsce pikniku. Tak samo jak w zeszłym roku piknik odbywał się nad jeziorem Wysockim. Na miejscu prawie każdy wybrał się do lasu, żeby przynieść trochę chrustu na ognisko. W lesie było strasznie brudno. W zeszłym roku było tu całkiem ładnie a teraz przypominało to wysypisko śmieci. Czas mijał i ognisko powoli dogasało przyszła, więc pora na pamiątkowe zdjęcie po, którym prawie wszyscy skierowali się już do domów. Pojechaliśmy przez Osową gdzie wjechaliśmy do lasu i kręcąc się po ścieżkach dotarliśmy Źródła Marii skąd przez Krykulec zjechaliśmy do domu.

Na zakończenie parę słów na temat nowej opony ;) Jestem bardzo zadowolony z zakupu. Trakcja w terenie a zwłaszcza na piasku poprawiła się znacząco. Teraz po prostu jadę prosto przed siebie a nie walczę z myszkującym tyłem. To dzięki temu, że nowa opona ma bieżnik symetryczny a nie z przesunięciem dwóch stron. Opona chyba jest minimalnie głośniejsza i stawia minimalnie większy opór, bo niema pełnego paska gumy na środku, ale to nie stanowi dla mnie żadnego problemu. Najważniejsze jest to, że opona jest zdecydowanie bardziej przewidywalna i zakręty mogę pokonywać zdecydowanie szybciej :)

Start XV Wielkiego Przejazdu Rowerowego w Gdyni © Duch


Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny, RWM

Czerwonym szlakiem w kierunku Wejherowa

Sobota, 9 kwietnia 2011 | dodano: 10.04.2011

Zbliżała się sobota i mogliśmy wybrać się na wspólną wycieczkę :) Wybrałem kierunek Wejherowo a Agalu powiedziała żebyśmy pojechali tam czerwonym szlakiem. Czerwony szlak jest dość popularny, więc w czwartek ogłosiłem wycieczkę na RWM z myślą, że ktoś zechce się do nas dołączyć. Na początku nie było nikogo chętnego. Pogoda na sobotni poranek nie zapowiadała się jakoś szczególnie. Od paru dni wiał dość mocy wiatr i w piątek padał deszcz. Prognoza pogody na sobotę przewidywała lekkie opady około godziny 9. Zastanawialiśmy się nad jazdą, ale uznaliśmy, że skoro wycieczka jest już ogłoszona to pojedziemy na miejsce spotkania niezależnie od pogody. W piątek w nocy chęć udziału w wycieczce wyraziła Elwene więc wiadome było, że wycieczka odbędzie się bez względu na pogodę. Sobotni poranek był pochmurny i wietrzny. Na miejsce spotkania, gdzie czekała już na nas Elwene, przybyliśmy parę minut przed 10. Odczekaliśmy do 10:10 i wyruszyliśmy przez Mały Kack w kierunku szlaku. Chwile po wjeździe do lasu zaczęło lekko padać przez chwilę. Kilometry przebiegały bez większych niespodzianek aż do miejsca, w którym znajdowały się pozostałości wycinki drzew. Nie dało się jechać. W sumie to nawet nie bardzo dawało się prowadzić rowery i najrozsądniej było je nieść paręset metrów. W okolicy Marszewa spotkaliśmy Germana. Szlak pokonywaliśmy bardziej mając w pamięci zeszłoroczny przejazd niż korzystając z oznaczeń, ale i tak staraliśmy się pilnować ich i tam gdzie w zeszłym roku błądziliśmy tym razem pojechaliśmy prawidłowo. Plan był ambitny jak na pierwszą dłuższą wycieczkę w tym roku. Wraz z upływem kilometrów upływały z nas siły. W okolicach Nowego Dworu Wejherowskiego postanowiliśmy zakończyć naszą podróż czerwonym szlakiem. Przez Zbychowo zjechaliśmy do Redy i skm’ką wróciliśmy do Gdyni.


Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny, RWM

RwM na niebieskim szlaku

Niedziela, 6 czerwca 2010 | dodano: 06.06.2010

Kolejna wycieczka, o której dowiedzieliśmy się dzięki portalowi RwM. Wycieczka miała prowadzić do Sianowa. Start został zaplanowany na godzinę 10:00 spod dworca PKP Gdańsk Osowa. Z domu wyruszyłem chwilę po 8 żeby pojechać po Agalu i razem wyruszyliśmy do Gdańska o 8:30. Postanowiliśmy wyjechać mając zapas czasu, bo nie znam dokładnie drogi do dworca. Rozważaliśmy różne trasy prowadzące na miejsce, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na przejazd przez Chwaszczyno, bo na tej trasie nie można zabłądzić. Zastanawialiśmy się czy nie jechać przez Źródło Marii lub przyjechać od strony Oliwy jednak nie znamy tych dróg na tyle dobrze a nie chcieliśmy spóźnić się na początek wycieczki. Już wczoraj jak pobieżnie spojrzałem na mapę to wyszło mi, że licznik może pokazać mi dziś 120 km. Razem z Agalu ruszyliśmy w kierunku Chwaszczyna typową dla nas trasą przez Krykulec i ulicę Starochwaszczyńską. Po dojechaniu do Chwaszczyna skierowaliśmy się na rondzie w lewo w kierunku Gdańska i dalej jechaliśmy głównymi drogami, których ostatnimi czasami staramy się unikać, ale na szczęście w niedziele o tej dość wczesnej porze ruch nie jest duży więc bez większego stresu dojechaliśmy na miejsce. Na trasie do Kartuz większość ulic została wyremontowana, ale posiadają pobocze nie nadające się do jazdy i jest dość wąsko, więc trochę zraziliśmy się do jazdy główną drogą bo ruch jest tam spory i często samochody mijają nas na centymetry dlatego staramy się wybierać boczne drogi. Poza tym na bocznych drogach można spokojniej rozmawiać i więcej zobaczyć ;) Na miejsce dojechaliśmy kwadrans przed czasem a licznik pokazywał mi już ponad 24 km. Przed nami czekały już tu trzy osoby. Po chwili zaczęli pojawiać się kolejni rowerzyści i rowerzystki. Zebrał się całkiem pokaźny skład. Chwilę przed 10:00 na horyzoncie z kierunku południowego pojawiła się duża grupa prowadzoną przez rowerzystów z Trójmiejskiej Inicjatywy Rowerowej. W sumie zebrało się niespełna 40 osób. Organizatorzy nie liczyli nawet na połowę tego. Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i wyruszyliśmy na szlak. Jak to bywa ze szlakami w naszej rzeczywistości to doskonale wiemy. Czasem oznaczenia szlaku znikają albo tak jak było w naszym przypadku szlak prowadzi przez podwórko gospodarza między jego budynkami. Dobrze, że nie przez stodołę :P Z tego co słyszałem to niebieski szlak rowerowy jest dość popularny więc gospodarz pewnie jest przyzwyczajony do widoku rowerzystów na podwórku tylko nie wiem czy często zdarza się tak duża grupa. Kierownictwo wycieczki nawigowało przy użyciu mapy i gps jednego z rowerzystów oraz czytając opis stworzony przez jednego rowerzystę. Opisał on miejsca gdzie można zgubić drogę i gdzie należy w tych miejsca skręcić żeby przejechać dalej. Trasa przebiegała sprawnie i (na razie) bez zakłóceń. Nad morzem jest płasko, ale to nie znaczy płasko jak na stole ale jest lekkie pofalowanie terenu co bardzo uprzyjemnia jazdę. Jechaliśmy głównie drogami szutrowymi. Przejeżdżając koło jeziora Tuchomskiego podbiegł do nas pies. Wybiegł on od strony jeziora i możliwe, że był to pies kogoś, kto grillował nad jeziorem. Pies biegł koło nas, ale nie rzucał się na koła tylko biegł obok jakby był przyzwyczajony do biegania koło roweru. Biegł z nami bardzo długo. W Tokarach zatrzymaliśmy się koło sklepu spożywczego, ale było jeszcze zamknięty, więc podjęta została decyzja dalszej jeździe. Nie było sensu czekać na otwarcie sklepu. Kawałek za Tokarami, kiedy zjechaliśmy na drogę gruntową padło złowrogie hasło „awaria”. Grupa przejechała jeszcze kawałek żeby zatrzymać się w cieniu. Awaria na szczęście okazała się tylko przebitą dętką a nie czymś poważniejszym tak jak na naszej pierwszej wycieczce z RwM. Po załataniu ruszyliśmy dalej. Słońce dopisywało, więc nieosłonięta skóra robiła się coraz bardziej czerwona. Po paru kilometrach w Trzech Rzekach ponownie zatrzymała nas przebita dętka. W czasie tej przymusowej przerwy niektórych trzymały się żarty i jeden rower został schowany w lesie kiedy jego właściciel jechał testowo na innym rowerze. Dopiero kiedy mieliśmy ruszać to zorientował się, że niema jego roweru. Ruszyliśmy dalej w kierunku Sianowa. W Pomieczynie peleton zatrzymał się przy sklepie i poważnie naruszył zapasy produktów spożywczych tam zgromadzonych. Gdy wszyscy chętni dokonali zakupów a następnie spożyli je wyruszyliśmy do Sianowa. Na miejscu docelowym zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie przed sanktuarium. Cześć osób wybrało się do sklepu po drugiej stronie ulicy, niektórzy w tym my poszli obejrzeć bliżej sanktuarium. Pozostali czekali przy rowerach. W tym miejscu część osób odłączyła się od grupy i wyruszyli we własnych kierunkach. Zjechaliśmy nad pobliskie jezioro gdzie zrobiliśmy 40 minutową przerwę. Wymoczyliśmy nogi w chłodnej wodzie jeziora. Nie byliśmy bardzo mocno zmęczeni ale moczenie nóg przyniosło ulgę ;) Znalazła się nawet jedna osoba, która postanowiła popływać. Po przerwie wsiedliśmy na rowery i stojąc na wyjeździe z terenu odpoczynkowego ustalaliśmy czy do Kartuz gdzie miała być przerwa obiadowa będziemy jechać asfaltem czy lasem. Taka duża grupa, która i tak zmniejszyła się powoduje duże zamieszanie na drodze, więc wybrana została droga przez las. Okazała się chyba trudniejsza niż przewidywała osoba odpowiedzialna za nawigację. Początkowo była to szeroka droga gruntowa, która przeobraziła się w wąski szlak pomiędzy kałużami pełnymi błota. Wszyscy jechali w jednej linii klucząc miedzy sadzawkami błotnymi. Nie było odważnych do sprawdzania ich głębokości. Czasem trzeba było zatrzymywać się żeby rozciągająca się grupa nie pogubiła drogi w lesie. Wtedy rzucały się na nas chmary wygłodniałych komarów. Widać, że w te lasy rzadko kto zapuszcza się bo gdy komary wyczuły spoconych rowerzystów to robiło się czarno w powietrzu i nie dało się od nich opędzić. Kilka razy byliśmy zmuszeni do zatrzymania się wiec wyjechałem mocno pogryziony. W końcu dotarliśmy do skraju lasu i jadąc asfaltem dojechaliśmy do Kartuz. Przejechaliśmy przez miasto do rynku. Wyznaczona została 40 minutowa przerwa obiadowa. Pojechaliśmy do Biedronki uzupełnić bidony wodą mineralną i podjęliśmy decyzję, że pojedziemy na działkę spokojnie odpocząć. Najpierw znaleźliśmy organizatorkę wycieczki i podziękowaliśmy za wspólne kilometry i powiedzieliśmy, że odłączamy się i wrócimy sami. Do Mezowa dojechaliśmy doskonale znaną drogą. Przy furtce licznik pokazywał mi już 80 km, więc wiedziałem, że te 120 km, które przypuszczałem, że dziś zrobię są całkiem realne. Zjedliśmy kanapki i trochę warzyw. Po odpoczynku poszedłem wyczyścić bloki w butach z błota, które zebrało się jak jechaliśmy przez las. Sprzęt został przygotowany do jazdy więc ruszyliśmy w drogę do domu. Powrót przebiegał tą samą trasą, co zawsze. Prawie cały odcinek asfaltu Borowo – Żukowo jest już w dużym stopniu wykonany. Pozostały do wykonania rowy, pobocza i chodniki. Patrząc po wysokości krawężników, które są w niektórych miejscach wynika, że położona zostanie jeszcze jedna warstwa asfaltu. Ten obecnie leżący jest szeroki, więc jechało się wygodnie i w miarę spokojnie. Reszta trasy praktycznie bez żadnych zmian. Tylko miejscami był spory ruch jak na boczne drogi szutrowe. Po drodze minęliśmy parę rowerów ale nie miały one żadnego związku z wycieczką do Sianowa. Wyjechaliśmy do domu dość wcześnie bo o 18:30 a teraz dni są długie wiec teoretycznie mogliśmy zostać dłużej, ale dobrze, że nie jechaliśmy później bo na długich zjazdach robiło mi się naprawdę zimno. Trasa przez Krykulec wymaga przeniesienia rowerów przez tory. Przeniosłem mój rower i wracałem się po drugi rower gdy usłyszeliśmy z oddali, że zbliża się pociąg. Rower został po jednej stronie torów a my z drugim rowerem po drugiej. Okazało się, że nie był to krótki szynobus tylko dość długi pociąg towarowy przewożący szyny kolejowe. Trochę trwał jego przejazd ale na szczęście przez ten czas mój rower nie zniknął ;) Na ostatniej prostej przed domem licznik pokazał mi dokładnie 123 km. To była bardzo udana wycieczka w doborowym towarzystwie. Ostatnio nie jeździmy tak często jak kiedyś ale nadrabiamy pokonywanymi dystansami. Dziś pobiłem mój rekord dystansu pokonanego w ciągu jednego dnia. Przydałoby się więcej takich wycieczek tylko jak zniosą to nasze napędy :P

Na polu rolnika z niebieskiego szlaku © Duch

Peleton na polu © Duch

Bocian © Duch

Sanktuarium w Sianowie © Duch

Dzwonnica koło sanktuarium © Duch

Potwór z jeziora sianowskiego © Duch

Po drugie stronie pociągu :P © Duch

Szutry odcisnęły swoje piętno © Duch

Czeka mnie trochę czyszczenia © Duch

Czeka mnie trochę czyszczenia © Duch


Kategoria Powyżej 120 km, RWM

XIV Wielki Przejazd Rowerowy

  • DST 73.09km
  • Czas 04:17
  • VAVG 17.06km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 30 maja 2010 | dodano: 11.05.2010

Dojazd do Gdańska rozpoczął się od spotkania z rowerzystami w Sopocie przy ulicy Reja skąd ruszyliśmy w grupie sześciu osób. Były to twarze znane z poprzedniej wycieczki organizowanej w ramach portalu www.rwm.org.pl. Po sprawnym dojeździe na miejsce rozpoczęcia Wielkiego Przejazdu Rowerowego zostało nam dość długie oczekiwanie na rozpoczęcie całej imprezy. Chwilę po 12 kolumna ruszyła. Gdy wszyscy wjechali na Podwale Grodzkie nadjechała karetka na sygnale i musiał przebić się przez całą grupę rowerzystów. Jak zwykle przy takich imprezach planowany harmonogram nie pokrywał się do końca z tym co miało miejsce. Do kampusu Uniwersytetu Gdańskiego dotarliśmy około 13:30 a harmonogram przewidywał dotarcie o godzinie 12:45. Nie ma jak drobne opóźnienie. Przebieg dalszych wydarzeń praktycznie nie różnił się od tych z zeszłorocznego przejazdu. Najpierw były przemówienia ludzi związanych ze środowiskiem rowerowym i władz miasta. Po przemówieniach odbył się konkurs na najlepsze przebranie. Nagrodą był rower. W między czasie trwały zapisy do wyścigu AlleyCat. Po konkursie odbył się pokaz forsowania zabezpieczeń rowerowych. Im więcej czasu upływało od przybycia kolumny rowerzystów na teren kampusu tym mniej rowerzystów było. O godzinie 14:30 wyruszyła grupa rowerzystów, którzy chcieli wziąć udział we wspólnym ognisku przy jeziorze w Osowej. W Oliwie grupa wjechała do lasu i szlakami dotarliśmy do osiedli na Osowej. Po przejechaniu przez nie dotarliśmy do miejsca docelowego. Na niektórych odcinkach czoło peletonu, w którym o dziwo udało mi się utrzymać przekraczało 40km/h więc cała grupa rozciągnęła się dość znacząco. Na miejsce dotarła grupa, która według obliczeń organizatorów liczyła 124 osoby. Nastąpił czas rozmów i spożywania pieczonej kiełbasy. Gdy wszyscy najedli się przyszła pora na grupowe zdjęcie. Jeszcze chwilę po zdjęciu zostaliśmy a następnie wyruszyliśmy do domu. Najpierw dojechaliśmy główną drogą do Chwaszczyna a następnie przez ulice Starochwaszczyńską i Krykulec do Centrum Gdyni. Biorąc pod uwagę jaką pogodę mamy ostatnio można powiedzieć, że dziś pogoda dopisała. Nie było super ciepło ale najważniejsze, że nie padało. W zeszłym roku podczas Wielkiego Przejazdu Rowerowego, który był w 14 czerwca również nie było tak ciepło żebym jechał w letniej koszulce.

Żeby nie było za dobrze to Wielki Przejazd Rowerowy, który odbywa się od 14 lat miał konkurencję w postaci imprezy „Od molo do molo” mającej na celu poprawę bezpieczeństwa ruchu rowerowego. Impreza ta była organizowana przede wszystkim przez urzędy miejskie Gdańska, Gdyni i Sopotu (kolejność alfabetyczna żeby nie było, że kogoś preferuje albo wręcz przeciwnie) i Komendę Wojewódzką Policji. Bardzo ciekawe, że obie imprezy odbyły się dokładnie w tym samym terminie. Dla mnie jest to wyłącznie chęć pokazania, kto jest ważniejszy. W peletonie mówiło się, że z nieoficjalnego źródła w urzędzie wiadomo, że termin został wybrany celowo, aby podzielić uczestników. Osobiście nie wiem ile w tym prawdy, ale wydaje mi się to prawdopodobne znając nasz kraj. W tym roku bardzo mocno dostało się miastu od organizacji rowerowych po uszach. W nich miasto nie zrobiło kompletnie nic w ciągu roku. Nie zostały naprawione ubytki w ścieżkach rowerowych po zimie i nienaprawione utrudnienia takie jak wysokie krawężniki na ścieżkach. Kolejnym przewinieniem było nieodśnieżanie ścieżek a na koniec jeszcze zakładanie stojaków rowerowych innych niż zostało to ustalone wcześniej. Gdynia nie ma takich problemów bo u nas praktycznie nie istnieją drogi dla rowerów :P Jeśli już są to są oderwane od rzeczywistości. Nie poruszam się po Gdańsku zbyt wiele, więc nie mogę ocenić co zmieniło się ale skoro organizacje rowerowe tak to przedstawiają to pewnie tak jest. Przedstawione zostało to podczas spotkania w kampusie Uniwersytetu Gdańskiego. Odpowiedź urzędu była następująca „Nie można czepiać się czegoś za co w zeszłym roku przyznało się nagrodę” Zapewne prezydentowi miasta chodziło o to, że skoro w zeszłym roku dostał od rowerzystów wyróżnienie to nie ma się o co teraz czepiać. Prezydent powiedział, że promowanie ruchu rowerowego nie może polegać wyłącznie na budowaniu nowych dróg dla rowerów, ale również na tworzeniu całej otoczki rowerowej. Rozumiem, że chodzi o pozostałe elementy infrastruktury takie jak stojaki czy elementy służące poprawie bezpieczeństwa na istniejących już odcinkach dróg dla rowerów. Bezpieczniej jest jeździć po lesie niż po ścieżkach. Byliśmy jakiś czas temu świadkami jak rowerzysta został potrącony przez samochód. Miało to miejsce na ścieżce przy wyjeździe ze sklepu MediaMarkt. Takich miejsc pozornie bezpiecznych na ścieżkach rowerowych jest sporo. Często wynika to z podejścia kierowców, którzy nie biorą pod uwagę rowerzystów. Z obrazu przestawionego przez Gdańską Kampanię Rowerową wynika, że nie zostało to wykonania a jeśli nawet zostało wykonane to w taki sposób, że nie spełnia stawianych wymagań. Niestety rzeczywistość w naszym kraju jest taka, że często zamiast zrobić coś dobrze to robi się coś byle tylko zrobić po tzw. najmniejszej linii oporu. Każdy chciałby lepszych dróg, bezpieczniejszych miast i niższych podatków. Za raz odezwą się „specjaliści”, którzy mówią, że rowerzyści tylko wymagają i nic nie płacą a kierowcy płacą wysokie podatki tylko, że tacy „specjaliści” zapominają, że drogi budowane są z podatków płaconych przez wszystkich obywateli a nie tylko kierowców. To tak samo jakby kierowcy mieli domagać się zaprzestania budowy chodników bo piesi nie płacą na budowę chodników. Jakoś żaden „specjalista” takiego postulatu nie wysunie bo wtedy niemiałby gdzie parkować swojego samochodu.

Oczekując na rozpoczęcie przejazdu © Duch

Ruszyliśmy © Duch

Trzeba było umożliwić przejazd karetce na sygnale © Duch

Czoło przejazdu na terenie kampusu UG © Duch

Kto policzy ile rowerów przyjechało © Duch

Kolejne rowery © Duch

My też tam byliśmy ;) © Duch

Stoważyszenie ADIUTARE w strojach służowych © Duch

Słuchając przemówień oficjeli © Duch

Piknik nad jeziorem w Osowej © Duch

Kaczka nie robiła sobie nic z naszej obecności © Duch

Powrót do domu © Duch


Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny, RWM

Integracja z RwM

  • DST 60.03km
  • Czas 03:32
  • VAVG 16.99km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 25 kwietnia 2010 | dodano: 25.04.2010

W ramach integracji z lokalnymi rowerzystami wybraliśmy się na Integracyjne Rozpoczęcie Sezonu Wiosenno-Letniego, które zostało ogłoszone na stronie http://www.rwm.org.pl. Przejazd rozpoczynał się w Chyloni. Skontaktowaliśmy się wcześniej rowerzystą z RwM, który prowadził grupę z kierunku Gdańska i dołączyliśmy się do nich w Centrum. Przy sklepie Biedronka przy ulicy Morskiej zwarta grupa rozłączyła się na dwie części. Większość osób pojechała na miejsca spotkania a pięć osób zrobiło szybkie zakupy przed dalszą jazdą. Wszystko co niezbędne mieliśmy już ze sobą ale zostaliśmy z grupą zakupowców żeby chwilę spokojnie porozmawiać. Kiedy zakupy zostały zakończone ruszyliśmy ostrym tempem na miejsce spotkania. Dotarliśmy tam szybciej niż grupa jadąca bez przerwy. Jak zwykle przy takich spotkaniach pomimo, że spotkanie było ustalone na godzinę 10:00 odczekaliśmy trochę na ludzi, który nie zdążyli lub jadą późniejszą kolejką skm. Otaczało nas morze rowerów. Było około 80 osób. Część z nich dołączyła do przejazdu po drodze. Rozpiętość wieku uczestników była bardzo duża. Najmłodsza uczestniczka miała 10 lat i przyjechała na własnym rowerze z Wejherowa. Odbyła się odprawa na, której przedstawione zostały obowiązujące zasady i zostało zrobione grupowe zdjęcie wszystkich uczestników. Grupa ze względu na swoja wielkość została podzielona na dwie części. Ruszyliśmy ulicą Pucką i następnie skręciliśmy w boczną drogę prowadzącą do ogródków działkowych gdzie połączyliśmy się w jedną grupę i dalej jechaliśmy wszyscy razem. Dojechaliśmy do Dębogórze-Wybudowanie i dalej bocznymi drogami przez Kazimierz do Rezerwatu Beka. Po parunastu kilometrach wyjechaliśmy w Rewie. Dojechaliśmy do cypla rewskiego gdzie była dłuższa przerwa. Widząc tak dużą grupę osób spodziewałem się tempa podobnego jak na gdańskiej masie krytycznej ale tempo grupy okazało się bardzo ładne jak na taką ilość osób. Prędkość oscylowała wokoło 18 km/h. Po przerwie i zrobieniu zakupów w pobliskich sklepach grupa ruszyła do miejsca gdzie miało odbyć się ognisko. Wracaliśmy tą samą drogą, którą przyjechaliśmy. Grupa nie ustrzegła się jednak postoju wymuszonego awarią. Podczas przecinania jednej z dróg publicznych jeden z rowerzystów wjechał w tylne koło innego uczestnika przejazdu. W wyniku kolizji poszkodowany rowerzysta stracił tylną przerzutkę. Szybka pomoc rowerzystów znajdujących się w pobliżu poskutkowała skróceniem łańcuch i rower dalej mógł kontynuować podróż korzystając tylko z jednego przełożenia spiętego na sztywno. Bez dalszych utrudnień grupa dojechała do Dębogórze-Wybudowanie gdzie było już przygotowane miejsce na ognisko. Patrząc na liczebność grupy wydaje mi się, że część osób zrezygnował ze wspólnego ogniska i pojechała dalej. Rozpalony został ogień oraz rozdane zostały kije i rozpoczęło się smażenie kiełbasy. Nastąpił czas rozmów i konsumpcji. Na koniec organizatorzy podziękowali wszystkim zebranym za tak liczne przybycie. Zwartymi grupkami wyruszyliśmy w miejsce startu gdzie wszyscy rozjechali się w swoich kierunkach. Do Centrum dojechaliśmy w miarę zwartą grupą liczącą sześć osób. Piknik integracyjny był bardzo dobrym pomysłem na zobaczenie ludzi, których czasem można spotkać na trójmiejskich szlakach.

Wiele zdjęć ze spotkania integracyjnego znajduje się:
http://rwm.org.pl/relacje/index.php?mode=galeria&id=1780


Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny, RWM