Duch prowadzi tutaj blog rowerowy

Duch

Wpisy archiwalne w kategorii

Czas wolny

Dystans całkowity:8166.56 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:428:50
Średnia prędkość:19.02 km/h
Maksymalna prędkość:73.00 km/h
Suma podjazdów:41200 m
Suma kalorii:135278 kcal
Liczba aktywności:264
Średnio na aktywność:30.93 km i 1h 37m
Więcej statystyk

Czerwonym szlakiem do Wejherowa

Sobota, 7 sierpnia 2010 | dodano: 07.08.2010

Postanowiliśmy w końcu wybrać się czerwonym szlakiem do Wejherowa. Szlak zaczyna się w Sopocie, ale my wjechaliśmy na niego na Chwarznie. Kawałek Sopot – Gdynia możemy pokonać w innym terminie a poza tym tymi ścieżkami czasem jeździmy. Do Chwarzna dojazd przebiegał bez większych kłopotów, ale duża wilgotność powietrza dawała się odczuć. Po wjechaniu do lasu ukazały się nam bardzo ubłocone ścieżki, ale spodziewaliśmy się tego po opadach ostatniej nocy. Trzeba było uważać na kałuże, które miejscami próbowały pochłonąć rower razem z rowerzystą ;) Jak to bywa ze szlakami pieszymi miejscami robi się wąsko albo trzeba przenosić rowery przez powalone drzewa. Zdarzają się też bardzo strome podjazdy albo zjazdy, ale trudności są po to, aby je pokonywać. Najbardziej we znaki dawał mi się brak przyczepności opon, które dobrze czują się, kiedy jest sucho i najlepiej żeby to były szlaki utwardzone, ale na razie muszę wykończyć to, co mam. Odcinek gdyński szlaku był najtrudniejszy z całego pokonywanego odcinka. Na pewno trasa byłaby łatwiejsza gdyby było sucho. Zupełnie jak ocena Family Cup w Sopocie w dniu wyścigu i parę dni później jak było sucho. Ogólnie szlak jest w miarę dobrze oznaczony tylko miejscami przydałoby się kilka dodatkowych oznaczeń. Dla rowerzysty wrócić się paręset metrów sprawdzić czy jednak nie zboczyło się ze szlaku to nie problem, ale idąc na piechotę to już nie tak szybko. Pewnie i trudniej zgubić szklak na piechotę. W sumie dwa razy szlak uciekł nam między drzewami, ale i tak udawało się nam na niego wrócić w innym miejscu. Nad jeziorem w Bieszkowicach było zgrupowanie płetwonurków. W okolicach Borowa usłyszeliśmy pierwsze grzmoty zwiastujące zbliżającą się burzę. Dojechaliśmy do jeziora Wyspowo i złapała nas ulewa. Szczęście w nieszczęściu znaleźliśmy punkt gdzie można było schronić się pod drzewami, więc nie zmokliśmy i oglądaliśmy jezioro w deszczu. Padało dłuższą chwilę i pogodziliśmy się z myślą, że przy takiej pogodzie przyjdzie nam dalej jechać w kierunku Wejherowa. Zaczęło się jednak powoli przejaśniać i deszcz przestał padać a my wyruszyliśmy w dalszą drogę. Jeszcze parę razy zagrzmiało w oddali, ale burzy w sumie nie było w naszym rejonie. Po osiągnięciu celu naszej wycieczki zrobiliśmy drobne zakupy w sieciowym sklepie spożywczym i po przerwie ruszyliśmy do domu. Wracaliśmy główną szosą do Gdyni. Do Redy droga miała utwardzone pobocze, więc nie wiadomo, kiedy się tam znaleźliśmy. Reszta drogi powrotnej minęła równie szybko. Od Rumi napęd przypominał, że woda w połączeniu z błotem wymyła cały smar i łańcuch domagał się pilnego smarowania. Ostatnie kilometry przed domem napęd już tak hałasował, że zastanawiałem się czy nie nieść roweru na plecach, ale ilość błota zebranego na nim odciągnęła mnie od tego pomysłu.

Udało mi się uciec z kałuży :P © Duch

Czy krowy zmieniają kolor od słońca? © Duch

Przerwa pod drzewami podczas deszczu © Duch

Domek na wodzie © Duch

W Wejherowie © Duch

Kaczka na spacerze © Duch

Kolegiata w Wejherowie © Duch

Ratusz wejherowski © Duch

Gdzieś w Wejherowie © Duch


Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny

Wieczorne kręcenie kierunek Kazimierz

  • DST 37.63km
  • Czas 01:51
  • VAVG 20.34km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 5 sierpnia 2010 | dodano: 05.08.2010


Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny

Odyseja rowerowa Gdynia - Hel - Gdynia :D

  • DST 176.00km
  • Czas 08:04
  • VAVG 21.82km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 31 lipca 2010 | dodano: 01.08.2010

Jak zawsze przed taką wyprawą są plany jak się przygotować, ale jak to bywa z planami nie zawsze udaje się je zrealizować. Plan zakładał przejazd na Hel w zeszłą sobotę jednak prognoza pogody była mało optymistyczna, więc odłożyliśmy przejazd na termin późniejszy. Bliżej nieokreślony i zależny od wielu czynników, ale przede wszystkim od pogody. Dobrze, że przejazd odłożyliśmy, bo padało mocno a zmoknięcie na tak długiej trasie było bardzo niepożądane. Przyglądaliśmy się prognozie na weekend i uznaliśmy, że to może być dobra okazja żeby zrealizować nasz przejazd. Parę dni nie jeździliśmy, więc można uznać, że przygotowania nie było. Trochę trudno było w ostatnim tygodniu kręcić, bo jeśli nie padało to wypadały inne sprawy uniemożliwiające wyjście na rower. W czwartek udało się wyjść na krótką przebieżkę. Piątek poświęciłem na przygotowanie naszych rowerów do zrobienia niemałej ilości kilometrów. Nastała sobota rano. Wstępne obliczenie wskazywały, że powinniśmy wyruszyć przed 7:30. W końcu im wcześniej tym lepiej ;) Ostatecznie wyruszyliśmy o 7:15. Standardowo przez ulicę Polską, którą o tej porze jechało się bardzo wygodnie, i ulicę Janka Wiśniewskiego skierowaliśmy się do Elektrociepłowni. Przy ulicy Energetyków zobaczyliśmy ciężarówkę wiozącą jakiś ładunek nadgabarytowy. Wyglądało to na przęsło mostu albo coś podobnego i nie chciało zmieści się w kadrze :P Dalej standardowo jechaliśmy do Kazimierza przez Dębogórze-Wybodowanie i koło oczyszczalni ścieków. Plan zakładał, że dojedziemy do Mrzezina jednak przy Mościch Błotach kładli nową nawierzchnię. Dobrze, że remontują nawierzchnie bocznych dróg, ale zdziwiłem się zastosowana technologią. Droga była zrobiona z betonu zbrojonego. Nie była dla mnie to nieznana technologia, bo wiem, że były drogi budowane z tego materiału, ale zdziwiłem się, bo nie widziałem dróg nowobudowanych w tej technologii. Spotkani rowerzyści poradzili nam żeby ominąć roboty wybierając drogę prze rezerwat Beka. Tak też pojechaliśmy i znaleźliśmy się w Osłoninie. Po krótkiej przerwie na zrobienie zdjęć budynku, który wyglądał na bardzo stary i zapewne taki jest ruszyliśmy w kierunku Rzucewa gdzie wróciliśmy na planowaną na początku trasę do Pucka. Kierowani znakami wyjechaliśmy z centrum w kierunku Władysławowa. Po krótkiej jeździe poboczem głównej drogi trafiliśmy na ścieżkę rowerową, która prawie samym brzegiem doprowadziła nas przez Swarzewo do Władysławowa gdzie zrobiliśmy przerwę na przekąskę i krótki odpoczynek. Zatrzymaliśmy się pod zadaszeniem, które nazywało się Przystanek Rowerowy. Spoglądając na tłumy ludzi ciągnących nad wodę ogarnęło nas lekkie zamyślenie czy da się przejechać między nimi po ścieżce rowerowej. Było to łatwiejsze niż przypuszczaliśmy. We Władysławowie ludzie jednak słyszą dzwonki rowerów i ustępują wiedząc, że idą po drodze dla rowerów. Nie to, co w Trójmieście, gdzie ludzie idą środkiem ścieżki a jak powie im się, że to jest ścieżka a chodnik jest obok to mają wielkie pretensje. Przejechaliśmy ten tłum spokojnie i ukazała się nam bardzo ładna ścieżka rowerowa. Pomyśleliśmy, że teraz bez kłopotu dojedziemy na koniec półwyspu jednak nasze zadowolenie okazało się przedwczesne. Ścieżka była płaska jak stół, prosta i oddzielona od jezdni pasem zieleni. Na początku jechało się fajnie, ale z biegiem kilometrów jazda stawała się coraz bardziej monotonna. Jechaliśmy pod lekki wiatr, który praktycznie nie przeszkadzał ale później miałem dość huku tego wiatru w uszach. Jazda w jednej pozycji powodowała, że musieliśmy zatrzymać się na chwilę żeby rozciągnąć kości. W końcu dotarliśmy do tablicy Hel gdzie zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia :) i wtedy zaczęło się znane wszystkim Road to Hell. Po przejechaniu ponad 70km po dobrych drogach wjechaliśmy na ścieżkę, która wg tablicy była w remoncie. Nie widziałem tam żadnych prac. Trasa okazała się szutrową ścieżką leśną, po której wbrew pozorom jechało się dość ciężko. Prawdziwe Road to Hell. Bardziej we znaki dało się te niecałe 10km niż wcześniejsze ponad 70km. Wzdłuż półwyspu ruch rowerowy był znikomy jednak na tym odcinku trochę rowerów już było. W końcu dojechaliśmy do zabudowań helskich i w pierwszym sklepie uzupełniliśmy zapasy płynów i pojechaliśmy do sprawdzonego punktu kupić coś na ciepło do zjedzenia. Po konsumpcji zjechaliśmy odpocząć w cieniu lasu. Krótka gimnastyka i ruszyliśmy w drogę do domu. Szczęśliwi, że przejechaliśmy „piekielny” odcinek przemieszczaliśmy się dalej. Brakowało już nam tej porannej łatwości kręcenia, ale twardo parliśmy do przodu. Były momenty słabsze, ale najbardziej we znaki dawała się nam monotonia trasy. Częściej robiliśmy chwilowe przerwy a gdy dojechaliśmy do Władysławowa to na Przystanku Rowerowym zrobiliśmy przerwę na przekąskę i ruszyliśmy do domu. Wracaliśmy tą samą trasą, co przyjechaliśmy. Z Pucka skierowaliśmy się do Żelistrzewa gdzie na trasie musieliśmy wyprzedzić wóz ciągnięty przez konia. Znaleźliśmy się w Mrzezinie, ale wiedząc, że odcinek do Mościch Błot może być nieprzejezdny wybraliśmy drogę przez Połchowo. Na tym odcinku, co chwila mijaliśmy patrol policji na motocyklach. Jednym ze stromych zjazdów zjechaliśmy na tereny pod Kazimierzem i po krótkiej jeździe dotarliśmy do trasy Pierwoszyno – Rumia. W tym momencie napędzała mnie chyba tylko chęć wypicia herbatki w domu ;) Do domu dotarliśmy trasą, którą pokonywaliśmy rano. Na prostej przed domem licznik pokazał magiczne 176km :D Ciekawe gdzie teraz będziemy musieli pojechać żeby pobić ten rekord ;)
Trasa na Hel jest ogólnie bardzo dobrym rozwiązaniem. Od Pucka do Helu jest wygodna ścieżka a do samego Pucka można dojechać bocznymi drogami o niedużym natężeniu ruchu. Można całą trasę pokonać na, kołach, ale jeśli ktoś nie czuje się na siłach istnieje sporo alternatywnych możliwości. Na trasie Gdynia – Hel i Gdynia – Jastarnia kursują tramwaje wodne, którymi można za niewielką opłatą przewozić rowery. Można również pojechać pociągiem jeden odcinek trasy lub kolejką SKM do Redy lub Rumi. Mamy, więc trasę technicznie łatwą ale długą i momentami monotonną, która w razie jakiś trudności kondycyjnych czy sprzętowych nie zostawia nas w przysłowiowym polu, bo zawsze można dotrzeć na tramwaj wodny czy pociąg i wrócić do Trójmiasta.

Tak duży ładunek, że nie mieści się w kadrze :P © Duch

Betonowa droga © Duch

Stary budynek © Duch

Przystanek Rowerowy © Duch

Kółko do pływania ;) © Duch

Lotnisko na półwyspie © Duch

Komuś wypadła kulka z łożyska :P © Duch

Welcome in Hel(l) © Duch

Pokręcone helskie drzewa © Duch

Stara straż pożarna © Duch

Odpoczynek w Kuźnicy © Duch

Już prawie w domu ;) © Duch


Kategoria Czas wolny, Powyżej 120 km

Kierunek Sopot

  • DST 29.34km
  • Czas 01:29
  • VAVG 19.78km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 29 lipca 2010 | dodano: 29.07.2010


Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny

Aquapark

  • DST 28.76km
  • Czas 01:28
  • VAVG 19.61km/h
  • VMAX 42.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 21 lipca 2010 | dodano: 22.07.2010


Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny

Nie umiera ten kto trwa w pamięci żywych

  • DST 4.63km
  • Czas 00:13
  • VAVG 21.37km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 20 lipca 2010 | dodano: 20.07.2010


Kategoria Czas wolny, Do 20 km

Wycieczka :)

  • DST 44.00km
  • Czas 02:13
  • VAVG 19.85km/h
  • VMAX 39.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 20 lipca 2010 | dodano: 20.07.2010

Po dłuższej przerwie wybraliśmy się na wycieczkę rowerową. Nie mogę powiedzieć, że nie jeździłem ostatnio, bo parę kilometrów przybyło, ale wynikało to z tego, że chodzenie jest mało efektywne i wykorzystywałem to, że zamiast iść mogę pojechać rowerem a dziś to była prawdziwa wycieczka rowerowa od ponad dwóch tygodni. Najpierw pojechaliśmy na stację benzynową Lotos przy ulicy Janka Wiśniewskiego w celu uzupełnienia powietrza w dętkach, ale okazało się, że kompresor był nieczynny. Po drugiej stronie ulicy była stacja Shell, ale nie chciało się nam przedostawać na drugą stronę. Postanowiliśmy pojechać już w trójkę na stację Pod Żaglami w Redłowie, bo wszystkim przyda się uzupełnić powietrze. Wyruszyliśmy w kierunku Sopotu i tak jak ostatnio pojechaliśmy ulicą Reja w górę do lasu i stałą trasą wyjechaliśmy w Wielkim Kacku. W sopockim lesie widziałem jak między drzewami ucieka zając. W naszych lasach można spotkać bardzo dużo zwierzyny. Tym razem do Centrum zjechaliśmy wzdłuż ulicy Wielkopolskiej.


Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny

Niedziela wyborcza cz.2

  • DST 46.65km
  • Czas 02:34
  • VAVG 18.18km/h
  • VMAX 44.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 4 lipca 2010 | dodano: 04.07.2010

Ciepłą niedziele wykorzystaliśmy na wycieczkę w większym gronie. Przejechaliśmy pętle Sopot Reja -> las -> Gdynia Wielki Kack -> Krykulec.


Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny

Po asfalcie

  • DST 31.05km
  • Czas 01:31
  • VAVG 20.47km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 2 lipca 2010 | dodano: 02.07.2010

Skończył się rok szkolny i od tego czasu pogoda zrobiła się prawdziwie letnia. Najwyższa pora. Z Centrum pojechaliśmy do Kapitanatu Portu zobaczyć czy jest jakiś prom. Cumował(a) AIDAblu. Udaliśmy się wzdłuż ulicy Polskiej w kierunku stoczni. Bardzo wygodnie teraz się tam jedzie. Jest gładki chodnik, więc pomimo małego ruchu jechaliśmy po chodniku a nie po ulicy. Następnie przez ulicę Janka Wiśniewskiego i okolice Estakady Kwiatkowskiego dojechaliśmy do elektrociepłowni. Po pobliskich torach przejeżdżał pociąg. Radko spotykany to był widok. Może tak jeździmy, że po prostu nie widzimy tam pociągów. Później skierowaliśmy koła na ulicę Żarnowiecką. Chcieliśmy spokojnie dojechać do Dębogórze Wybudowanie. Do spokojnych ulic tego odcinka na pewno nie nożna zaliczyć. Ruch był prawie taki jak na ulicy Puckiej. Prawie same samochody z Wejherowskimi rejestracjami. Widać dobry skrót do domu. Jeszcze dosyć niedawno była to droga teoretycznie zamknięta i rzadko, kiedy można było spotkać jakiś samochód. Najczęściej był to jakiś działkowiec będący w drodze do ogródka a dziś był tu regularny ruch i widać było, że nie są to ludzie jadący na działkę. Na końcu drogi zrobiliśmy przerwę. Trochę powygrzewaliśmy się w promieniach słońca i podumaliśmy nad światem. Uznaliśmy, że właśnie pokonany odcinek przestał być już taki fajny. Jest dość wąski na mijanki, więc przy takim ruchu lepiej poszukać innej trasy. Ruszyliśmy w drogę powrotną trasą analogiczną jak przyjechaliśmy z małą modyfikacją w połowie ruchliwego odcinka.


Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny

Trening

Wtorek, 29 czerwca 2010 | dodano: 29.06.2010


Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny