Zawody
Dystans całkowity: | 390.76 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 19:35 |
Średnia prędkość: | 19.95 km/h |
Maksymalna prędkość: | 56.00 km/h |
Suma podjazdów: | 3064 m |
Suma kalorii: | 11416 kcal |
Liczba aktywności: | 12 |
Średnio na aktywność: | 32.56 km i 1h 37m |
Więcej statystyk |
Skandia Maraton Krokowa
-
DST
31.95km
-
Czas
01:57
-
VAVG
16.38km/h
-
VMAX
45.00km/h
-
Kalorie 1292kcal
-
Podjazdy
928m
-
Sprzęt El Norte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jeszcze dużo czasu do startu © Duch
Rower przygotowany do startu © Duch
Rozgrzewka © Duch
Jeszcze jestem czysty i wypoczęty © Duch
Żona będzie mnie dopingować © Duch
Czy ja na prawdę muszę jechać? © Duch
No to ruszamy © Duch
Meta! © Duch
Kategoria 20 do 60 km, Zawody
Karlskrona Bike Maraton
-
DST
106.93km
-
Czas
04:25
-
VAVG
24.21km/h
-
VMAX
56.00km/h
-
Kalorie 2570kcal
-
Podjazdy
412m
-
Sprzęt El Norte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Startowaliśmy w małych grupkach gdyż przejazd odbywał się
przy normalnym ruchu ulicznym. Z miasta wyjechaliśmy bocznymi drogami, by po
chwili znaleźć się między polami. Charakterystycznym elementem krajobrazu,
który towarzyszył nam przez całą trasę były wielkie głazy i inne formacje
skalne. Na drogach nie było żywego ducha. Minęło nas tylko kila samochodów,
które przy wymijaniu zjeżdżały prawie na pobocze po przeciwnej stronie drogi żeby
zapewnić nam możliwie dużo miejsca. Na początku trasy próbowaliśmy dogonić
grupkę rowerzystów na kolarzówkach. Niestety nasze rowery na standardowych
oponach nie mogły równać się z rowerami wyścigowymi. Na dalszym odcinku
wyprzedziła nas też grupka na rowerach górskich. Jednak na pierwszym bufecie
dogoniliśmy ich, a później jechaliśmy szybciej od nich. Po prostu trzymaliśmy
równe tępo mając na uwadze, że musimy przejechać ponad sto kilometrów, więc nie
było co szarżować. Jechaliśmy równo i bez zbędnych zrywów co jakiś czas
zmieniając się na prowadzeniu. Koniec końców na mecie okazało się, że tempo
mieliśmy nadzwyczajnie wysokie jak na nasze możliwości. Na trasie było kilka
bufetów, na których przede wszystkim dawało się odczuć atmosferę integracji i
dobrej zabawy a nie wyścigu z wszelką cenę. Cała droga biegła doskonałej
jakości asfaltami, na których naliczyłem może pięć dziur wielkości nakrętki od
małego słoika, ale jeszcze bardziej w oczy rzucała się czystość terenów wkoło
drogi. Na ponad stu kilometrach, które przejechaliśmy wystarczyłaby mi jedna
ręka do zliczenia śmieci w rowach. Zupełnie jakbym znajdował się w jakiejś
rzeczywistości równoległej. Jeśli w przyszłym roku będziemy uczestniczyć w tej
imprezie to bardzo głęboko będę rozważał zakup opon szosowych.
Gdzieś na polu za Karlskroną ©
Duch
Bufet nr 1 © Duch
Bufet nr 1 © Duch
Bufet nr 1 © Duch
Bufet nr 2 © Duch
Bufet nr 2 © Duch
Bufet nr 3 © Duch
Bufet nr 3 © Duch
Bufet nr 3 © Duch
Bufet nr 3 © Duch
Kategoria Zawody, 60 do 120 km
Dojazd na miejsce startu
-
DST
11.60km
-
Czas
00:34
-
VAVG
20.47km/h
-
Kalorie 336kcal
-
Podjazdy
41m
-
Sprzęt El Norte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po całonocnym rejsie do Karlskrony zjedliśmy śniadanie zapewnione
przez organizatora. Dla sprawdzenia pogody wyszliśmy na pokład. Pogoda była
niezdecydowana, a do tego od paru dni zapowiadali deszcz. Zdecydowaliśmy się
jechać na długim rękawie. Trochę wiało i zbierały się chmury. Po zabraniu
rowerów z pokładu samochodowego skierowaliśmy się na miejsce startu. Jechaliśmy
bardzo dobrze utrzymanymi ścieżkami rowerowymi. Na miejscu startu czekaliśmy aż
wszystkie grupy dojadą. W między czasie można było uzupełnić płyny w bufecie.
Czekając na prom w Gdyni ©
Duch
Prom już przypłynął © Duch
Terminal Stena Line w Gdyni © Duch
Port w Gdyni © Duch
Port w Gdyni © Duch
Port w Gdyni © Duch
Port w Gdyni © Duch
W drodze do Szwecji © Duch
Przygotowania do opuszczenia promu ©
Duch
Przygotowania do opuszczenia promu ©
Duch
Oczekując na start © Duch
Oczekując na start © Duch
Kategoria Zawody, Taxi, Do 20 km
Powrót na prom
-
DST
11.15km
-
Czas
00:34
-
VAVG
19.68km/h
-
Kalorie 322kcal
-
Podjazdy
47m
-
Sprzęt El Norte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po odpoczynku przy regeneracyjnym napoju chmielowym
serwowanym przez organizatora wróciliśmy z powrotem na prom.
Czas wracać na prom © Duch
Port w Gdyni © Duch
Port w Gdyni © Duch
Port w Gdyni © Duch
Port w Gdyni © Duch
Port w Gdyni © Duch
Port w Gdyni © Duch
Port w Gdyni © Duch
Kategoria Do 20 km, Taxi, Zawody
Kategoria Do 20 km, Zawody
Skandia Krokowa
-
DST
50.41km
-
Czas
02:50
-
VAVG
17.79km/h
-
VMAX
45.50km/h
-
Kalorie 1938kcal
-
Podjazdy
597m
-
Sprzęt El Norte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Już od dłuższego czasu zastanawiałem się jak będzie wyglądać
wyścig na tak długim dystansie i o ile w rzeczywistości będzie dłuższy od
podawanego przez organizatora. W dniu wyścigu zrobiło się bardzo ciepło.
Widziałem, że dla mnie będzie to dodatkowe utrudnienie. Źle znoszę długą jazdę na
całkowicie otwartej przestrzeni. Komentator podczas oczekiwania na start
powiedział, że będzie to najdłuższa edycja wyścigu w tym roku i dla jednych
będzie to walka o jak najlepsze miejsce a dla pozostałych będzie to walka o
dojechanie do mety. Gdy nasz sektor przybliżał się do linii startu znaleźliśmy
się w drugiej linii. Długo nie zastanawiając się ostro wyrwałem do przodu żeby
choć przez chwilę pojechać na czele sektora. Przez jakieś 2 km jechałem jako
trzeci, ale potem odpuściłem, bo zdałem sobie sprawę, że przede mną jeszcze
jakieś pół setki kilometrów. Żona dogoniła mnie i postanowiłem, że będziemy
jechać razem żeby wspomagać się. Trasa była bardzo płaska ze sporą ilością
piaszczystych odcinków. Długi odcinek z Żarnowca do Dębek po płytach yomb w
praktyce również okazał się męczący. Dopiero w okolicach Góry Zamkowej
wjechaliśmy do gęstszego lasu, który dawał trochę cienia jednak w tym momencie
było już dla mnie za późno i zmęczenie słońcem powodowało, że bardziej jechałem
siłą woli i dzięki temu, że jechaliśmy we dwójkę. Po dojechaniu na metę jedyne
o czym myślałem to zapakować się i pojechać do domu. Czułem się tak tragicznie,
że darowaliśmy sobie makaron na mecie. W domu gdy emocje już opadły a siły
powróciły stwierdziliśmy, że sama trasa nie była zła jeśli potraktować ją w
odpowiedni sposób. Gdyby jechać turystycznie bez spinania się na wynik i z
odpowiednią liczbą przerw w taką pogodę to była by całkiem przyjemna jazda.
Jednak na wyścig trasa była zbyt płaska i zbyt mało było zjazdów, na których
można by odpocząć.
Kategoria 20 do 60 km, Zawody
Skandia Bytów
-
DST
36.56km
-
Czas
01:56
-
VAVG
18.91km/h
-
VMAX
42.10km/h
-
Kalorie 1360kcal
-
Podjazdy
544m
-
Sprzęt El Norte
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pogoda przed wyścigiem była bardzo niepewna. Było chłodno, a
w nocy padało. Taki stan rzeczy odbił się mocno na liczbie startujących
zawodników, których było zdecydowanie mniej niż w zeszłym roku. Nawet w
miasteczku zawodów było zdecydowanie mniej osób. Tak jak w zeszłym roku
zapisałem się dopiero na miejscu. Oczekiwanie w sektorze startowym jak zawsze
dłużyło się. Początek trasy był dokładnie taki sam jak w zeszłym roku.
Asfaltowy podjazd i trochę jazdy po uliczkach a potem wjazd do lasu. W tym
momencie zaczęły się schody, bo nocny deszcz spowodował, że trasa, która w zeszłym
roku była piaszczysta zamieniła się w błotną. Niedługo po wjeździe do lasu
trasa skręciła do wąwozu, który prowadził przez wycinkę młodego lasu i zarośli.
W tym miejscu było już tyle błota, że wszyscy solidarnie prowadzili rowery. Nawet
jeśli ktoś miał wystarczająco sił żeby jechać to i tak blokowali go inni
zawodnicy brodzący prawie po kostki w błocie. Po paruset metrach takiej
przeprawy znowu wyjechaliśmy na bardziej utwardzone trasy, jednak to nie był
koniec błota. W pewnym momencie zastanawiałem się czy nie zmniejszyć ciśnienia w
oponach, ale nie zrobiłem tego żeby nie zejść zbyt nisko z ciśnieniem.
Praktycznie tylko odcinki wyłożone płytami były suche. Reszta trasy albo była
jeszcze wilgotna po deszczu, albo pokryta błotem. Końcówka była identyczna jak
w zeszłym roku. Po wjeździe na asfalt wiedziałem, że do mety już nie daleko i
głównie z góry. Decyzja w tym momencie była oczywista. Zablokować amortyzator, wrzucić
na blat i gnać ile sił w nogach do mety :) Zabrakło mi kilkudziesięciu metrów
żeby dogonić dwóch strażaków, którzy jechali przede mną. Patrząc wyłącznie na
dane liczbowe jechałem zdecydowanie wolniej niż w zeszłym roku, ale
uwzględniając zdecydowanie trudniejsze warunki terenowe i mniej przejechanych
kilometrów w roku jestem więcej niż bardzo zadowolony z mojej jazdy.
Przygotowania do wyścigu © Duch
Kręcenie po miasteczku zawodów © Duch
Wychodzi słońce © Duch
W sektorze startowym © Duch
W grupie © Duch
Wszyscy już wystartowali © Duch
Kategoria 20 do 60 km, Zawody
XI Leśny Maraton Rowerowy Kąpino
-
DST
48.16km
-
Czas
02:40
-
VAVG
18.06km/h
-
VMAX
38.80km/h
-
Kalorie 1635kcal
-
Sprzęt El Norte
-
Aktywność Jazda na rowerze
W tym roku jakoś nie mogę wejść w
rytm jazdy i zdobywanie kondycji idzie słabo, ale siedzieć i narzekać można bez
końca. Dzięki mobilizacji żony zapisałem się jednak na wyścig. Najwyżej padnę
gdzieś w środku lasu, ale nie można poddawać się jeszcze przed startem.
Ostatnie dni przed wyścigiem nie sprzyjały temu żeby wyjść i wczuć się w nowy
rower, więc wyścig był też po trochu dokładniejszym zapoznaniem się ze
sprzętem. W ramach rozgrzewki na start pojechałem na spokojnie na kołach. Na
miejscu standardowo podpisanie listy, odbiór numeru i końcowe przygotowanie. Od
samego początku byłem zdecydowany jechać mniejszy dystans. Ponad 300 startowało
wspólnie i niestety start był najsłabszym elementem wyścigu. Z pozoru wszystko
wyglądało przyjemnie. Szeroki asfalt o wyraźnym pochyleniu pozwala szybko
rozpędzić się. Jednak ja osobiście nie lubię takich startów. Wszyscy już na
samym początku starają się przebić do przodu ile się tylko da nie bacząc na to,
co dzieje się przed nimi. Robi się ciasno i wystarczy jedno ostre hamowanie
kogoś w czubie żeby poleciało kilka osób. Zaraz po zjechaniu z asfaltu na
równie szeroką drogę piaskową była już pierwsza wywrotka grupowa i hamowania
awaryjne. Kawałek dalej w błocie kogoś przytrzymało i też zrobiło się lekkie
spiętrzenie na trasie, ale już mniejsze. Na mecie żona opowiadała o jeszcze
jednej kraksie podczas startu, która zakończyła się akcją karetki. Miejscami
było trochę błota i piachu, ale wszystko było do przejechania. Po relacjach z
lat ubiegłych spodziewałem się, że będzie zdecydowanie więcej piasku. Trasa ogólnie
bardzo przyjemna i w całości do przejechania. Bez podjazdów czy zjazdów, które
wymagałby prowadzenia roweru lub szczególnie trudnych technicznie odcinków.
Tylko brak kondycji przeszkadzał w pełnym rozkoszowaniu się trasą. Poza
wyścigiem taką trasę można by potraktować jak przyjemną niedzielną przejażdżkę.
W połowie drugiego okrążenia dawała się we znaki ta część ciała gdzie plecy
tracą swoją szlachetną nazwę, a ręce zaczynały tracić czucie. Brak wyjeżdżonych
kilometrów w tym roku mocno dawał się we znaki. Na koniec bez rozwagi, bez
czucia, pamięci, ale chociażbym jechał ciemną doliną to dystansu się nie
ulęknę. Do mety dojechałem wyłącznie siłą woli, ale to była dobra decyzja żeby
wystartować.
Dojechałem :) © Duch
Kategoria 20 do 60 km, Zawody
Rozgrzewka
-
DST
4.66km
-
Czas
00:19
-
VAVG
14.72km/h
-
Sprzęt Annapurna - konfiguracja ostatnia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Do 20 km, Zawody
Skandia Bytów
-
DST
36.26km
-
Czas
01:42
-
VAVG
21.33km/h
-
Sprzęt Annapurna - konfiguracja ostatnia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niestety to nie był mój najlepszy dzień. Od rana czułem się tak średnio a to tego jeszcze ten nagły wzrost temperatury sprawił, że podczas wyścigu modliłem się tylko żeby dojechać do mety. Na domiar złego nawigacja pokazała odczyty z kosmosu na początku wyścigu. Ogólnie trasa nie była trudna i nie było błota ;)Czekając na start
© DuchKiedy w końcu ruszymy
© DuchJuż po wyścigu
© DuchMiasteczko zawodów
© DuchJak to działa :P
© DuchPopołudniowa drzemka
© DuchPusta prosta startowa
© Duch
/9178235
Kategoria 20 do 60 km, Zawody