Duch prowadzi tutaj blog rowerowy

Duch

Nowe siodełko

  • DST 14.57km
  • Czas 00:43
  • VAVG 20.33km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 6 września 2010 | dodano: 06.09.2010

Po dość długiej przerwie wybraliśmy się pokręcić trochę. Ostatnie dni stały się już bardzo chłodne, ale wybrałem się jeszcze w letnich ciuchach. W sumie nie było jakoś zimno ale ludzie byli poubierani w kurtki i jakoś dziwnie patrzyli się :P Pierwszym punktem na trasie była stacja Pod Żaglami w Redłowie gdzie uzupełniliśmy powietrze w kołach i pojechaliśmy w kierunku Sopotu. Gdy byliśmy w Orłowie zaczął padać deszcz. Schowaliśmy się w pod dachem Klif-u. Gdy przestało padać postanowiliśmy skierować się do domu, bo pogoda niepewna zrobiła się. Kawałek dalej w Redłowie było jeszcze sucho, więc byliśmy na granicy opadów. Brak środkowej zębatki korby daj się w znaki i rozpędzam się prawie jak ciężarówka i kolana trochę dostają w kość. Dziś była pierwsza jazda na nowym siodełku, z której wyciągnąłem wniosek, że muszę przesunąć je trochę do przodu.


Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny

Żarnowiec zdobyty

  • DST 118.50km
  • Czas 06:00
  • VAVG 19.75km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 15 sierpnia 2010 | dodano: 17.08.2010

Przyszła niedziela, więc postanowiliśmy wykręcić kilka kilometrów. Dziś na celowniku była elektrownia Żarnowiecka. Pojechaliśmy wzdłuż głównych dróg do Wejherowa. Na posiadanej mapie zaznaczony miałem czerwony szlak rowerowy do Warszkowa, więc postanowiliśmy się nim kierować i z stamtąd dalej pojechać do elektrowni. Blisko granicy Wejherowa znaleźliśmy tablicę informacyjną o szlakach turystycznych położonych w regionie. Przeważały na mapie szlaki dedykowane dla osób jeżdżących konno, ale znaleźliśmy również trzy szlaki rowerowe w tym ten, który miałem na mojej mapie. Ruszyliśmy wzdłuż szlaku, który przywitał nas dobrze przygotowanymi ścieżkami. Po paru kilometrach wjechaliśmy do miejscowości Orle. Przez miejscowość przejechaliśmy nie tak jak mieliśmy i zgubiliśmy szlak i postanowiliśmy jechać na wyczucie. Wjechaliśmy miedzy pola i po pokonaniu pewnego dystansu zatrzymała nas spora kałuża. Poszedłem kawałek do przodu bez roweru na rozpoznanie terenu i spojrzałem później na mapę. Wszystko wskazywało, że jesteśmy gdzie na podmokłych łąkach, więc postanowiliśmy zawrócić do najbliższego rozjazdu i z niego spróbować dojechać inną ścieżką na szlak rowerowy. Wracając przez łąki zza krzaków ukazał się nam samochód terenowy. Kierowca zatrzymał i spytał się czy tą drogą dojedzie do jeziorka. Zgodnie z posiadaną wiedzą powiedzieliśmy, że nie wiemy :P i że kawałek dale jest spora kałuża. To, co dla rowerzysty jest spore to dla kierowcy nie koniecznie. Już z oddali widzieliśmy jak samochód forsował przeszkodę wodną bez znaczenia strategicznego. Przejechaliśmy paręset metrów i usłyszeliśmy ponownie ten samochód. Widać kierowca też nie chciał ryzykować jazdy w nieznane. Jadąc chwilę wzdłuż krawędzi lasu dotarliśmy ponownie do szlaku. Dalej prowadziły nas drogowskazy. Gdy byliśmy około kilometra od Warszkowa podeszło do nas małżeństwo z psem i powiedzieli, że szukają samochodu i czy nie mamy mapy. Nakierowaliśmy ich w odpowiednim kierunku a sami ruszyliśmy leśną przecinką. Z Warszkowa chcieliśmy dotrzeć do Opalina jednak trochę pokręciliśmy drogę i ponownie znaleźliśmy się w Warszkowie. Zawróciliśmy i wybraliśmy inną trasę, ale zamiast znaleźć się w końcu w Opalinie to dojechaliśmy do Rybna. Stamtąd skierowaliśmy się do Gniewina. Zrobiło się lekko pod górkę i zaczęły się pierwsze kłopoty z umierającym napędem. Środkowa tarcza korby prawie niema już zębów. Po paru kilometrach ukazała się nam korona górnego zbiornika elektrowni Żarnowieckiej. Tutaj parę słów wyjaśnienia dla mniej wtajemniczonych. Elektrownia Żarnowiecka to elektrownia szczytowo-pompowa położona przy jeziorze Żarnowieckim w miejscowości Czymanowo. Miejscowość Żarnowiec leży parę kilometrów na północ na przeciwległym brzegu jeziora. Elektrownia szczytowo-pompowa działa jak duży akumulator energii elektrycznej. W okresie, kiedy jest duże zapotrzebowanie na energię elektryczną (godziny poranne i wieczorne) woda jest spuszczana z górnego zbiornika do dolnego a w okresie, kiedy zapotrzebowanie na energię elektryczną jest niskie (godziny południowe i nocne) woda jest przepompowywana rurociągami do zbiornika górnego żeby można było ją wykorzystać, kiedy zapotrzebowanie na energię wzrośnie. Praw fizyki nie da oszukać się wiec ilość energii pobieranej przez elektrownie Żarnowiecką jest większa od ilości energii wytwarzanej więc budowa takiego obiektu mogłaby wydawać się nielogiczna jednak jest konieczna ale to jest temat na osobny wywód :P Zrobiliśmy parę pamiątkowych zdjęć i wybraliśmy się w kierunku pobliskiej wieży widokowej a następnie zjechaliśmy na przeciwległy brzeg jeziora. Zlokalizowana była tam budowa elektrowni atomowej. Niestety budowa nie została ukończona. Zza płotu nie widać zbyt wiele poza betonowymi ścianami. Ruszyliśmy do domu po drodze szukając sklepu, bo od paru kilometrów nie mieliśmy już nic do picia. Pomimo, że była to niedziela świąteczna to znaleźliśmy otwarty sklep w Tyłowie. Od jeziora Żarnowieckiego wracałem praktycznie już bez środkowej zębatki. Na początku dało się jeszcze tak jechać. Na bocznych drogach ruch był niewielki, ale jak wjechaliśmy na drogę łączącą Piaśnicę z Wejherowem to jechał samochód za samochodem, więc nie było już tak miło. Droga z Wejherowa do Gdyni z powodu braku podstawowego biegu wykończyła mnie zupełnie ale mamy zdobyty kolejny punkt na rowerowej mapie okolicy ;)

Obiekt małej architektury w Rumi © Duch

Most na trawniku :P © Duch

Jak z obrazka © Duch

Fragment górnego zbiornika elektrowni © Duch

Żarnowiec zdobyty © Duch

Jestem tylko małym punkcikiem © Duch

Ten budynek jest jak góra lodowa - widać tylko kawałek na powierzchni © Duch

Trochę informacji © Duch

Ogólne dane techniczne © Duch

Tak to wygląda w środku © Duch

Kolejne informacje © Duch

Jeszcze jedna tablica © Duch

To już przedostatnia tablica ;) © Duch

To już jest koniec © Duch

Wieża widokowa w Gniewinie © Duch

Tu miała być elektrowania atomowa © Duch

Miejsce po planowanej elektrowni atomowej © Duch


Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny

Taxi

  • DST 4.66km
  • Czas 00:13
  • VAVG 21.51km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Temperatura 23.5°C
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 14 sierpnia 2010 | dodano: 14.08.2010


Kategoria Do 20 km, Taxi

Taxi

  • DST 4.10km
  • Czas 00:10
  • VAVG 24.60km/h
  • Temperatura 21.5°C
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 sierpnia 2010 | dodano: 11.08.2010


Kategoria Do 20 km, Taxi

Wodowanie promu w Stoczni Północnej

  • DST 48.24km
  • Czas 02:11
  • VAVG 22.09km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 10 sierpnia 2010 | dodano: 10.08.2010

Wczoraj na trójmiasto.pl Agalu znalazła informacje, że dziś ma odbyć się wodowanie promu w Stoczni Północnej. Niestety jechałem sam. Dawno już tak nie było, więc dziwnie mi się jechało. Będąc prawie na miejscu skręciłem nie tam gdzie trzeba. Chwilę zajęło mi odnalezienie miejsca docelowego. Na bramie strażnik powiedział, że oczywiście mogę wejść, ale lepszy widok będę miał z mostu, który jest kawałek dalej. Posłuchałem jego sugestii i udałem się na most gdzie zebrało się całkiem sporo osób. Szybko znalazłem dobre miejsce. W sumie nawet dobrze wyszło, że najpierw źle pojechałem, bo przynajmniej nie siedziałem i nie czekałem nie wiadomo ile czasu na wodowanie tylko przyjechałem prawie na czas. Rozległ się dźwięk syren i zobaczyłem jak kadłub promu zsuwa się bokiem do kanału portowego. Momentalnie na fali podskoczyły dwa pchacze, które pływały obok a fala wpłynęła na przeciwległy brzeg kanału. Po chwil pchacze podpłynęły do promu i doprowadziły go do nabrzeża. Było po wszystkim, więc wsiadłem na rower i pojechałem w kierunku domu. Na Zaspie zrobiłem przerwę na drugie śniadanie. Podjechała do mnie rowerzystka i spytała się czy nie wiem gdzie można pojechać i co można tu robić, bo nie jest z Trójmiasta. Rozmawiając na temat Trójmiasta pojechaliśmy przez Żabiankę na ścieżkę nadmorską. Dojechaliśmy do mola w Sopocie gdzie powiedziałem jak można wrócić do Gdańska i skierowałem się do Gdyni.

Gołąb przy wodopoju © Duch

Nowy i stary budynek UG © Duch

Jeszcze na pochylni © Duch

Pchacze ruszają do akcji © Duch

Stara stacja benzynowa w Kolibkach przestaje istnieć © Duch


Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny

Zdążyłem przed burzą

  • DST 19.75km
  • Czas 01:01
  • VAVG 19.43km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 9 sierpnia 2010 | dodano: 09.08.2010

Widoczek z promem w tle © Duch

Rufa © Duch

Prawie jak turysta © Duch


Kategoria Czas wolny, Do 20 km

Czerwonym szlakiem do Wejherowa

Sobota, 7 sierpnia 2010 | dodano: 07.08.2010

Postanowiliśmy w końcu wybrać się czerwonym szlakiem do Wejherowa. Szlak zaczyna się w Sopocie, ale my wjechaliśmy na niego na Chwarznie. Kawałek Sopot – Gdynia możemy pokonać w innym terminie a poza tym tymi ścieżkami czasem jeździmy. Do Chwarzna dojazd przebiegał bez większych kłopotów, ale duża wilgotność powietrza dawała się odczuć. Po wjechaniu do lasu ukazały się nam bardzo ubłocone ścieżki, ale spodziewaliśmy się tego po opadach ostatniej nocy. Trzeba było uważać na kałuże, które miejscami próbowały pochłonąć rower razem z rowerzystą ;) Jak to bywa ze szlakami pieszymi miejscami robi się wąsko albo trzeba przenosić rowery przez powalone drzewa. Zdarzają się też bardzo strome podjazdy albo zjazdy, ale trudności są po to, aby je pokonywać. Najbardziej we znaki dawał mi się brak przyczepności opon, które dobrze czują się, kiedy jest sucho i najlepiej żeby to były szlaki utwardzone, ale na razie muszę wykończyć to, co mam. Odcinek gdyński szlaku był najtrudniejszy z całego pokonywanego odcinka. Na pewno trasa byłaby łatwiejsza gdyby było sucho. Zupełnie jak ocena Family Cup w Sopocie w dniu wyścigu i parę dni później jak było sucho. Ogólnie szlak jest w miarę dobrze oznaczony tylko miejscami przydałoby się kilka dodatkowych oznaczeń. Dla rowerzysty wrócić się paręset metrów sprawdzić czy jednak nie zboczyło się ze szlaku to nie problem, ale idąc na piechotę to już nie tak szybko. Pewnie i trudniej zgubić szklak na piechotę. W sumie dwa razy szlak uciekł nam między drzewami, ale i tak udawało się nam na niego wrócić w innym miejscu. Nad jeziorem w Bieszkowicach było zgrupowanie płetwonurków. W okolicach Borowa usłyszeliśmy pierwsze grzmoty zwiastujące zbliżającą się burzę. Dojechaliśmy do jeziora Wyspowo i złapała nas ulewa. Szczęście w nieszczęściu znaleźliśmy punkt gdzie można było schronić się pod drzewami, więc nie zmokliśmy i oglądaliśmy jezioro w deszczu. Padało dłuższą chwilę i pogodziliśmy się z myślą, że przy takiej pogodzie przyjdzie nam dalej jechać w kierunku Wejherowa. Zaczęło się jednak powoli przejaśniać i deszcz przestał padać a my wyruszyliśmy w dalszą drogę. Jeszcze parę razy zagrzmiało w oddali, ale burzy w sumie nie było w naszym rejonie. Po osiągnięciu celu naszej wycieczki zrobiliśmy drobne zakupy w sieciowym sklepie spożywczym i po przerwie ruszyliśmy do domu. Wracaliśmy główną szosą do Gdyni. Do Redy droga miała utwardzone pobocze, więc nie wiadomo, kiedy się tam znaleźliśmy. Reszta drogi powrotnej minęła równie szybko. Od Rumi napęd przypominał, że woda w połączeniu z błotem wymyła cały smar i łańcuch domagał się pilnego smarowania. Ostatnie kilometry przed domem napęd już tak hałasował, że zastanawiałem się czy nie nieść roweru na plecach, ale ilość błota zebranego na nim odciągnęła mnie od tego pomysłu.

Udało mi się uciec z kałuży :P © Duch

Czy krowy zmieniają kolor od słońca? © Duch

Przerwa pod drzewami podczas deszczu © Duch

Domek na wodzie © Duch

W Wejherowie © Duch

Kaczka na spacerze © Duch

Kolegiata w Wejherowie © Duch

Ratusz wejherowski © Duch

Gdzieś w Wejherowie © Duch


Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny

Wieczorne kręcenie kierunek Kazimierz

  • DST 37.63km
  • Czas 01:51
  • VAVG 20.34km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 5 sierpnia 2010 | dodano: 05.08.2010


Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny

Odyseja rowerowa Gdynia - Hel - Gdynia :D

  • DST 176.00km
  • Czas 08:04
  • VAVG 21.82km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 31 lipca 2010 | dodano: 01.08.2010

Jak zawsze przed taką wyprawą są plany jak się przygotować, ale jak to bywa z planami nie zawsze udaje się je zrealizować. Plan zakładał przejazd na Hel w zeszłą sobotę jednak prognoza pogody była mało optymistyczna, więc odłożyliśmy przejazd na termin późniejszy. Bliżej nieokreślony i zależny od wielu czynników, ale przede wszystkim od pogody. Dobrze, że przejazd odłożyliśmy, bo padało mocno a zmoknięcie na tak długiej trasie było bardzo niepożądane. Przyglądaliśmy się prognozie na weekend i uznaliśmy, że to może być dobra okazja żeby zrealizować nasz przejazd. Parę dni nie jeździliśmy, więc można uznać, że przygotowania nie było. Trochę trudno było w ostatnim tygodniu kręcić, bo jeśli nie padało to wypadały inne sprawy uniemożliwiające wyjście na rower. W czwartek udało się wyjść na krótką przebieżkę. Piątek poświęciłem na przygotowanie naszych rowerów do zrobienia niemałej ilości kilometrów. Nastała sobota rano. Wstępne obliczenie wskazywały, że powinniśmy wyruszyć przed 7:30. W końcu im wcześniej tym lepiej ;) Ostatecznie wyruszyliśmy o 7:15. Standardowo przez ulicę Polską, którą o tej porze jechało się bardzo wygodnie, i ulicę Janka Wiśniewskiego skierowaliśmy się do Elektrociepłowni. Przy ulicy Energetyków zobaczyliśmy ciężarówkę wiozącą jakiś ładunek nadgabarytowy. Wyglądało to na przęsło mostu albo coś podobnego i nie chciało zmieści się w kadrze :P Dalej standardowo jechaliśmy do Kazimierza przez Dębogórze-Wybodowanie i koło oczyszczalni ścieków. Plan zakładał, że dojedziemy do Mrzezina jednak przy Mościch Błotach kładli nową nawierzchnię. Dobrze, że remontują nawierzchnie bocznych dróg, ale zdziwiłem się zastosowana technologią. Droga była zrobiona z betonu zbrojonego. Nie była dla mnie to nieznana technologia, bo wiem, że były drogi budowane z tego materiału, ale zdziwiłem się, bo nie widziałem dróg nowobudowanych w tej technologii. Spotkani rowerzyści poradzili nam żeby ominąć roboty wybierając drogę prze rezerwat Beka. Tak też pojechaliśmy i znaleźliśmy się w Osłoninie. Po krótkiej przerwie na zrobienie zdjęć budynku, który wyglądał na bardzo stary i zapewne taki jest ruszyliśmy w kierunku Rzucewa gdzie wróciliśmy na planowaną na początku trasę do Pucka. Kierowani znakami wyjechaliśmy z centrum w kierunku Władysławowa. Po krótkiej jeździe poboczem głównej drogi trafiliśmy na ścieżkę rowerową, która prawie samym brzegiem doprowadziła nas przez Swarzewo do Władysławowa gdzie zrobiliśmy przerwę na przekąskę i krótki odpoczynek. Zatrzymaliśmy się pod zadaszeniem, które nazywało się Przystanek Rowerowy. Spoglądając na tłumy ludzi ciągnących nad wodę ogarnęło nas lekkie zamyślenie czy da się przejechać między nimi po ścieżce rowerowej. Było to łatwiejsze niż przypuszczaliśmy. We Władysławowie ludzie jednak słyszą dzwonki rowerów i ustępują wiedząc, że idą po drodze dla rowerów. Nie to, co w Trójmieście, gdzie ludzie idą środkiem ścieżki a jak powie im się, że to jest ścieżka a chodnik jest obok to mają wielkie pretensje. Przejechaliśmy ten tłum spokojnie i ukazała się nam bardzo ładna ścieżka rowerowa. Pomyśleliśmy, że teraz bez kłopotu dojedziemy na koniec półwyspu jednak nasze zadowolenie okazało się przedwczesne. Ścieżka była płaska jak stół, prosta i oddzielona od jezdni pasem zieleni. Na początku jechało się fajnie, ale z biegiem kilometrów jazda stawała się coraz bardziej monotonna. Jechaliśmy pod lekki wiatr, który praktycznie nie przeszkadzał ale później miałem dość huku tego wiatru w uszach. Jazda w jednej pozycji powodowała, że musieliśmy zatrzymać się na chwilę żeby rozciągnąć kości. W końcu dotarliśmy do tablicy Hel gdzie zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia :) i wtedy zaczęło się znane wszystkim Road to Hell. Po przejechaniu ponad 70km po dobrych drogach wjechaliśmy na ścieżkę, która wg tablicy była w remoncie. Nie widziałem tam żadnych prac. Trasa okazała się szutrową ścieżką leśną, po której wbrew pozorom jechało się dość ciężko. Prawdziwe Road to Hell. Bardziej we znaki dało się te niecałe 10km niż wcześniejsze ponad 70km. Wzdłuż półwyspu ruch rowerowy był znikomy jednak na tym odcinku trochę rowerów już było. W końcu dojechaliśmy do zabudowań helskich i w pierwszym sklepie uzupełniliśmy zapasy płynów i pojechaliśmy do sprawdzonego punktu kupić coś na ciepło do zjedzenia. Po konsumpcji zjechaliśmy odpocząć w cieniu lasu. Krótka gimnastyka i ruszyliśmy w drogę do domu. Szczęśliwi, że przejechaliśmy „piekielny” odcinek przemieszczaliśmy się dalej. Brakowało już nam tej porannej łatwości kręcenia, ale twardo parliśmy do przodu. Były momenty słabsze, ale najbardziej we znaki dawała się nam monotonia trasy. Częściej robiliśmy chwilowe przerwy a gdy dojechaliśmy do Władysławowa to na Przystanku Rowerowym zrobiliśmy przerwę na przekąskę i ruszyliśmy do domu. Wracaliśmy tą samą trasą, co przyjechaliśmy. Z Pucka skierowaliśmy się do Żelistrzewa gdzie na trasie musieliśmy wyprzedzić wóz ciągnięty przez konia. Znaleźliśmy się w Mrzezinie, ale wiedząc, że odcinek do Mościch Błot może być nieprzejezdny wybraliśmy drogę przez Połchowo. Na tym odcinku, co chwila mijaliśmy patrol policji na motocyklach. Jednym ze stromych zjazdów zjechaliśmy na tereny pod Kazimierzem i po krótkiej jeździe dotarliśmy do trasy Pierwoszyno – Rumia. W tym momencie napędzała mnie chyba tylko chęć wypicia herbatki w domu ;) Do domu dotarliśmy trasą, którą pokonywaliśmy rano. Na prostej przed domem licznik pokazał magiczne 176km :D Ciekawe gdzie teraz będziemy musieli pojechać żeby pobić ten rekord ;)
Trasa na Hel jest ogólnie bardzo dobrym rozwiązaniem. Od Pucka do Helu jest wygodna ścieżka a do samego Pucka można dojechać bocznymi drogami o niedużym natężeniu ruchu. Można całą trasę pokonać na, kołach, ale jeśli ktoś nie czuje się na siłach istnieje sporo alternatywnych możliwości. Na trasie Gdynia – Hel i Gdynia – Jastarnia kursują tramwaje wodne, którymi można za niewielką opłatą przewozić rowery. Można również pojechać pociągiem jeden odcinek trasy lub kolejką SKM do Redy lub Rumi. Mamy, więc trasę technicznie łatwą ale długą i momentami monotonną, która w razie jakiś trudności kondycyjnych czy sprzętowych nie zostawia nas w przysłowiowym polu, bo zawsze można dotrzeć na tramwaj wodny czy pociąg i wrócić do Trójmiasta.

Tak duży ładunek, że nie mieści się w kadrze :P © Duch

Betonowa droga © Duch

Stary budynek © Duch

Przystanek Rowerowy © Duch

Kółko do pływania ;) © Duch

Lotnisko na półwyspie © Duch

Komuś wypadła kulka z łożyska :P © Duch

Welcome in Hel(l) © Duch

Pokręcone helskie drzewa © Duch

Stara straż pożarna © Duch

Odpoczynek w Kuźnicy © Duch

Już prawie w domu ;) © Duch


Kategoria Czas wolny, Powyżej 120 km

Kierunek Sopot

  • DST 29.34km
  • Czas 01:29
  • VAVG 19.78km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 29 lipca 2010 | dodano: 29.07.2010


Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny