(Zbyt) Ciepło
-
DST
30.58km
-
Czas
01:36
-
VAVG
19.11km/h
-
VMAX
42.00km/h
-
Temperatura
34.0°C
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po wielu chłodnych dniach w końcu zrobiło się naprawdę ciepło. Może wcześniej nie było zimno, ale nie było wystarczająco ciepło jak na tą porę roku. Lubię jak jest ciepło, ale dziś jest zdecydowanie za ciepło dla mnie. Na pewno częściowo wynika to z tego, że jest to pierwszy dzień z takimi temperaturami, ale też dlatego, że wolę chłodniejsze części roku. Wybraliśmy się do Sopot żeby zapisał się na jutrzejszy Family Cup. Po dopełnieniu formalności podjechaliśmy do Opery Leśnej. Stwierdziliśmy, że w takiej temperaturze nie chce się nam kręcić po lesie i zjechaliśmy ponownie na ul. Armii Krajowej i skierowaliśmy się do Gdyni. Na wysokości Orłowa zjechaliśmy nad morze i zrobiliśmy sobie przerwę koło mola. Dawno nas tam nie było. Ostatnio omijamy Orłowo, bo teraz jak jest ciepło i dni są długie, więc wolimy pojechać w innym kierunku gdzieś dalej. Do Orłowa i do Sopotu Wyścigi najeździmy się jesienią, kiedy będzie szybko robić się ciemno i na jazdę w lesie będzie zbyt mokro. Po przerwie wróciliśmy do domu jadąc tym razem bulwarem a nie ulicą Władysława IV. Na plaży było dużo ludzi, ale o dziwo na ścieżce rowerowej panował spokój. Mało rowerów i nikt nie spacerował po ścieżce. Trochę nas to zdziwiło. W sezonie omijamy bulwar właśnie z powodu dużej ilości osób tam spacerujących. To było niezłe przygotowanie do wakacyjnych wycieczek, kiedy będzie naprawdę ciepło.Przeprowadzając kolejną rozmowe z BOA
© DuchOdpoczynek w Orłowie
© DuchOzdoba na lampie w Orłowie
© DuchGołąb samobójca
© Duch
Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny
RwM na niebieskim szlaku
-
DST
123.00km
-
Czas
06:38
-
VAVG
18.54km/h
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejna wycieczka, o której dowiedzieliśmy się dzięki portalowi RwM. Wycieczka miała prowadzić do Sianowa. Start został zaplanowany na godzinę 10:00 spod dworca PKP Gdańsk Osowa. Z domu wyruszyłem chwilę po 8 żeby pojechać po Agalu i razem wyruszyliśmy do Gdańska o 8:30. Postanowiliśmy wyjechać mając zapas czasu, bo nie znam dokładnie drogi do dworca. Rozważaliśmy różne trasy prowadzące na miejsce, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się na przejazd przez Chwaszczyno, bo na tej trasie nie można zabłądzić. Zastanawialiśmy się czy nie jechać przez Źródło Marii lub przyjechać od strony Oliwy jednak nie znamy tych dróg na tyle dobrze a nie chcieliśmy spóźnić się na początek wycieczki. Już wczoraj jak pobieżnie spojrzałem na mapę to wyszło mi, że licznik może pokazać mi dziś 120 km. Razem z Agalu ruszyliśmy w kierunku Chwaszczyna typową dla nas trasą przez Krykulec i ulicę Starochwaszczyńską. Po dojechaniu do Chwaszczyna skierowaliśmy się na rondzie w lewo w kierunku Gdańska i dalej jechaliśmy głównymi drogami, których ostatnimi czasami staramy się unikać, ale na szczęście w niedziele o tej dość wczesnej porze ruch nie jest duży więc bez większego stresu dojechaliśmy na miejsce. Na trasie do Kartuz większość ulic została wyremontowana, ale posiadają pobocze nie nadające się do jazdy i jest dość wąsko, więc trochę zraziliśmy się do jazdy główną drogą bo ruch jest tam spory i często samochody mijają nas na centymetry dlatego staramy się wybierać boczne drogi. Poza tym na bocznych drogach można spokojniej rozmawiać i więcej zobaczyć ;) Na miejsce dojechaliśmy kwadrans przed czasem a licznik pokazywał mi już ponad 24 km. Przed nami czekały już tu trzy osoby. Po chwili zaczęli pojawiać się kolejni rowerzyści i rowerzystki. Zebrał się całkiem pokaźny skład. Chwilę przed 10:00 na horyzoncie z kierunku południowego pojawiła się duża grupa prowadzoną przez rowerzystów z Trójmiejskiej Inicjatywy Rowerowej. W sumie zebrało się niespełna 40 osób. Organizatorzy nie liczyli nawet na połowę tego. Zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie i wyruszyliśmy na szlak. Jak to bywa ze szlakami w naszej rzeczywistości to doskonale wiemy. Czasem oznaczenia szlaku znikają albo tak jak było w naszym przypadku szlak prowadzi przez podwórko gospodarza między jego budynkami. Dobrze, że nie przez stodołę :P Z tego co słyszałem to niebieski szlak rowerowy jest dość popularny więc gospodarz pewnie jest przyzwyczajony do widoku rowerzystów na podwórku tylko nie wiem czy często zdarza się tak duża grupa. Kierownictwo wycieczki nawigowało przy użyciu mapy i gps jednego z rowerzystów oraz czytając opis stworzony przez jednego rowerzystę. Opisał on miejsca gdzie można zgubić drogę i gdzie należy w tych miejsca skręcić żeby przejechać dalej. Trasa przebiegała sprawnie i (na razie) bez zakłóceń. Nad morzem jest płasko, ale to nie znaczy płasko jak na stole ale jest lekkie pofalowanie terenu co bardzo uprzyjemnia jazdę. Jechaliśmy głównie drogami szutrowymi. Przejeżdżając koło jeziora Tuchomskiego podbiegł do nas pies. Wybiegł on od strony jeziora i możliwe, że był to pies kogoś, kto grillował nad jeziorem. Pies biegł koło nas, ale nie rzucał się na koła tylko biegł obok jakby był przyzwyczajony do biegania koło roweru. Biegł z nami bardzo długo. W Tokarach zatrzymaliśmy się koło sklepu spożywczego, ale było jeszcze zamknięty, więc podjęta została decyzja dalszej jeździe. Nie było sensu czekać na otwarcie sklepu. Kawałek za Tokarami, kiedy zjechaliśmy na drogę gruntową padło złowrogie hasło „awaria”. Grupa przejechała jeszcze kawałek żeby zatrzymać się w cieniu. Awaria na szczęście okazała się tylko przebitą dętką a nie czymś poważniejszym tak jak na naszej pierwszej wycieczce z RwM. Po załataniu ruszyliśmy dalej. Słońce dopisywało, więc nieosłonięta skóra robiła się coraz bardziej czerwona. Po paru kilometrach w Trzech Rzekach ponownie zatrzymała nas przebita dętka. W czasie tej przymusowej przerwy niektórych trzymały się żarty i jeden rower został schowany w lesie kiedy jego właściciel jechał testowo na innym rowerze. Dopiero kiedy mieliśmy ruszać to zorientował się, że niema jego roweru. Ruszyliśmy dalej w kierunku Sianowa. W Pomieczynie peleton zatrzymał się przy sklepie i poważnie naruszył zapasy produktów spożywczych tam zgromadzonych. Gdy wszyscy chętni dokonali zakupów a następnie spożyli je wyruszyliśmy do Sianowa. Na miejscu docelowym zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie przed sanktuarium. Cześć osób wybrało się do sklepu po drugiej stronie ulicy, niektórzy w tym my poszli obejrzeć bliżej sanktuarium. Pozostali czekali przy rowerach. W tym miejscu część osób odłączyła się od grupy i wyruszyli we własnych kierunkach. Zjechaliśmy nad pobliskie jezioro gdzie zrobiliśmy 40 minutową przerwę. Wymoczyliśmy nogi w chłodnej wodzie jeziora. Nie byliśmy bardzo mocno zmęczeni ale moczenie nóg przyniosło ulgę ;) Znalazła się nawet jedna osoba, która postanowiła popływać. Po przerwie wsiedliśmy na rowery i stojąc na wyjeździe z terenu odpoczynkowego ustalaliśmy czy do Kartuz gdzie miała być przerwa obiadowa będziemy jechać asfaltem czy lasem. Taka duża grupa, która i tak zmniejszyła się powoduje duże zamieszanie na drodze, więc wybrana została droga przez las. Okazała się chyba trudniejsza niż przewidywała osoba odpowiedzialna za nawigację. Początkowo była to szeroka droga gruntowa, która przeobraziła się w wąski szlak pomiędzy kałużami pełnymi błota. Wszyscy jechali w jednej linii klucząc miedzy sadzawkami błotnymi. Nie było odważnych do sprawdzania ich głębokości. Czasem trzeba było zatrzymywać się żeby rozciągająca się grupa nie pogubiła drogi w lesie. Wtedy rzucały się na nas chmary wygłodniałych komarów. Widać, że w te lasy rzadko kto zapuszcza się bo gdy komary wyczuły spoconych rowerzystów to robiło się czarno w powietrzu i nie dało się od nich opędzić. Kilka razy byliśmy zmuszeni do zatrzymania się wiec wyjechałem mocno pogryziony. W końcu dotarliśmy do skraju lasu i jadąc asfaltem dojechaliśmy do Kartuz. Przejechaliśmy przez miasto do rynku. Wyznaczona została 40 minutowa przerwa obiadowa. Pojechaliśmy do Biedronki uzupełnić bidony wodą mineralną i podjęliśmy decyzję, że pojedziemy na działkę spokojnie odpocząć. Najpierw znaleźliśmy organizatorkę wycieczki i podziękowaliśmy za wspólne kilometry i powiedzieliśmy, że odłączamy się i wrócimy sami. Do Mezowa dojechaliśmy doskonale znaną drogą. Przy furtce licznik pokazywał mi już 80 km, więc wiedziałem, że te 120 km, które przypuszczałem, że dziś zrobię są całkiem realne. Zjedliśmy kanapki i trochę warzyw. Po odpoczynku poszedłem wyczyścić bloki w butach z błota, które zebrało się jak jechaliśmy przez las. Sprzęt został przygotowany do jazdy więc ruszyliśmy w drogę do domu. Powrót przebiegał tą samą trasą, co zawsze. Prawie cały odcinek asfaltu Borowo – Żukowo jest już w dużym stopniu wykonany. Pozostały do wykonania rowy, pobocza i chodniki. Patrząc po wysokości krawężników, które są w niektórych miejscach wynika, że położona zostanie jeszcze jedna warstwa asfaltu. Ten obecnie leżący jest szeroki, więc jechało się wygodnie i w miarę spokojnie. Reszta trasy praktycznie bez żadnych zmian. Tylko miejscami był spory ruch jak na boczne drogi szutrowe. Po drodze minęliśmy parę rowerów ale nie miały one żadnego związku z wycieczką do Sianowa. Wyjechaliśmy do domu dość wcześnie bo o 18:30 a teraz dni są długie wiec teoretycznie mogliśmy zostać dłużej, ale dobrze, że nie jechaliśmy później bo na długich zjazdach robiło mi się naprawdę zimno. Trasa przez Krykulec wymaga przeniesienia rowerów przez tory. Przeniosłem mój rower i wracałem się po drugi rower gdy usłyszeliśmy z oddali, że zbliża się pociąg. Rower został po jednej stronie torów a my z drugim rowerem po drugiej. Okazało się, że nie był to krótki szynobus tylko dość długi pociąg towarowy przewożący szyny kolejowe. Trochę trwał jego przejazd ale na szczęście przez ten czas mój rower nie zniknął ;) Na ostatniej prostej przed domem licznik pokazał mi dokładnie 123 km. To była bardzo udana wycieczka w doborowym towarzystwie. Ostatnio nie jeździmy tak często jak kiedyś ale nadrabiamy pokonywanymi dystansami. Dziś pobiłem mój rekord dystansu pokonanego w ciągu jednego dnia. Przydałoby się więcej takich wycieczek tylko jak zniosą to nasze napędy :PNa polu rolnika z niebieskiego szlaku
© DuchPeleton na polu
© DuchBocian
© DuchSanktuarium w Sianowie
© DuchDzwonnica koło sanktuarium
© DuchPotwór z jeziora sianowskiego
© DuchPo drugie stronie pociągu :P
© DuchSzutry odcisnęły swoje piętno
© DuchCzeka mnie trochę czyszczenia
© DuchCzeka mnie trochę czyszczenia
© Duch
Kategoria Powyżej 120 km, RWM
Nocne taxi
-
DST
4.08km
-
Czas
00:13
-
VAVG
18.83km/h
-
Temperatura
13.0°C
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Do 20 km, Taxi
Samemu
-
DST
27.52km
-
Czas
01:10
-
VAVG
23.59km/h
-
VMAX
41.00km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po ostatnich nie najlepszych dniach pogoda zrobiła się odpowiednia do pory roku. Wybrałem się przez Centrum do Chyloni i dalej w kierunku Dębogórze-Wybudowanie gdzie zawróciłem do domu i wróciłem przez port.
Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny
XIV Wielki Przejazd Rowerowy
-
DST
73.09km
-
Czas
04:17
-
VAVG
17.06km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dojazd do Gdańska rozpoczął się od spotkania z rowerzystami w Sopocie przy ulicy Reja skąd ruszyliśmy w grupie sześciu osób. Były to twarze znane z poprzedniej wycieczki organizowanej w ramach portalu www.rwm.org.pl. Po sprawnym dojeździe na miejsce rozpoczęcia Wielkiego Przejazdu Rowerowego zostało nam dość długie oczekiwanie na rozpoczęcie całej imprezy. Chwilę po 12 kolumna ruszyła. Gdy wszyscy wjechali na Podwale Grodzkie nadjechała karetka na sygnale i musiał przebić się przez całą grupę rowerzystów. Jak zwykle przy takich imprezach planowany harmonogram nie pokrywał się do końca z tym co miało miejsce. Do kampusu Uniwersytetu Gdańskiego dotarliśmy około 13:30 a harmonogram przewidywał dotarcie o godzinie 12:45. Nie ma jak drobne opóźnienie. Przebieg dalszych wydarzeń praktycznie nie różnił się od tych z zeszłorocznego przejazdu. Najpierw były przemówienia ludzi związanych ze środowiskiem rowerowym i władz miasta. Po przemówieniach odbył się konkurs na najlepsze przebranie. Nagrodą był rower. W między czasie trwały zapisy do wyścigu AlleyCat. Po konkursie odbył się pokaz forsowania zabezpieczeń rowerowych. Im więcej czasu upływało od przybycia kolumny rowerzystów na teren kampusu tym mniej rowerzystów było. O godzinie 14:30 wyruszyła grupa rowerzystów, którzy chcieli wziąć udział we wspólnym ognisku przy jeziorze w Osowej. W Oliwie grupa wjechała do lasu i szlakami dotarliśmy do osiedli na Osowej. Po przejechaniu przez nie dotarliśmy do miejsca docelowego. Na niektórych odcinkach czoło peletonu, w którym o dziwo udało mi się utrzymać przekraczało 40km/h więc cała grupa rozciągnęła się dość znacząco. Na miejsce dotarła grupa, która według obliczeń organizatorów liczyła 124 osoby. Nastąpił czas rozmów i spożywania pieczonej kiełbasy. Gdy wszyscy najedli się przyszła pora na grupowe zdjęcie. Jeszcze chwilę po zdjęciu zostaliśmy a następnie wyruszyliśmy do domu. Najpierw dojechaliśmy główną drogą do Chwaszczyna a następnie przez ulice Starochwaszczyńską i Krykulec do Centrum Gdyni. Biorąc pod uwagę jaką pogodę mamy ostatnio można powiedzieć, że dziś pogoda dopisała. Nie było super ciepło ale najważniejsze, że nie padało. W zeszłym roku podczas Wielkiego Przejazdu Rowerowego, który był w 14 czerwca również nie było tak ciepło żebym jechał w letniej koszulce.
Żeby nie było za dobrze to Wielki Przejazd Rowerowy, który odbywa się od 14 lat miał konkurencję w postaci imprezy „Od molo do molo” mającej na celu poprawę bezpieczeństwa ruchu rowerowego. Impreza ta była organizowana przede wszystkim przez urzędy miejskie Gdańska, Gdyni i Sopotu (kolejność alfabetyczna żeby nie było, że kogoś preferuje albo wręcz przeciwnie) i Komendę Wojewódzką Policji. Bardzo ciekawe, że obie imprezy odbyły się dokładnie w tym samym terminie. Dla mnie jest to wyłącznie chęć pokazania, kto jest ważniejszy. W peletonie mówiło się, że z nieoficjalnego źródła w urzędzie wiadomo, że termin został wybrany celowo, aby podzielić uczestników. Osobiście nie wiem ile w tym prawdy, ale wydaje mi się to prawdopodobne znając nasz kraj. W tym roku bardzo mocno dostało się miastu od organizacji rowerowych po uszach. W nich miasto nie zrobiło kompletnie nic w ciągu roku. Nie zostały naprawione ubytki w ścieżkach rowerowych po zimie i nienaprawione utrudnienia takie jak wysokie krawężniki na ścieżkach. Kolejnym przewinieniem było nieodśnieżanie ścieżek a na koniec jeszcze zakładanie stojaków rowerowych innych niż zostało to ustalone wcześniej. Gdynia nie ma takich problemów bo u nas praktycznie nie istnieją drogi dla rowerów :P Jeśli już są to są oderwane od rzeczywistości. Nie poruszam się po Gdańsku zbyt wiele, więc nie mogę ocenić co zmieniło się ale skoro organizacje rowerowe tak to przedstawiają to pewnie tak jest. Przedstawione zostało to podczas spotkania w kampusie Uniwersytetu Gdańskiego. Odpowiedź urzędu była następująca „Nie można czepiać się czegoś za co w zeszłym roku przyznało się nagrodę” Zapewne prezydentowi miasta chodziło o to, że skoro w zeszłym roku dostał od rowerzystów wyróżnienie to nie ma się o co teraz czepiać. Prezydent powiedział, że promowanie ruchu rowerowego nie może polegać wyłącznie na budowaniu nowych dróg dla rowerów, ale również na tworzeniu całej otoczki rowerowej. Rozumiem, że chodzi o pozostałe elementy infrastruktury takie jak stojaki czy elementy służące poprawie bezpieczeństwa na istniejących już odcinkach dróg dla rowerów. Bezpieczniej jest jeździć po lesie niż po ścieżkach. Byliśmy jakiś czas temu świadkami jak rowerzysta został potrącony przez samochód. Miało to miejsce na ścieżce przy wyjeździe ze sklepu MediaMarkt. Takich miejsc pozornie bezpiecznych na ścieżkach rowerowych jest sporo. Często wynika to z podejścia kierowców, którzy nie biorą pod uwagę rowerzystów. Z obrazu przestawionego przez Gdańską Kampanię Rowerową wynika, że nie zostało to wykonania a jeśli nawet zostało wykonane to w taki sposób, że nie spełnia stawianych wymagań. Niestety rzeczywistość w naszym kraju jest taka, że często zamiast zrobić coś dobrze to robi się coś byle tylko zrobić po tzw. najmniejszej linii oporu. Każdy chciałby lepszych dróg, bezpieczniejszych miast i niższych podatków. Za raz odezwą się „specjaliści”, którzy mówią, że rowerzyści tylko wymagają i nic nie płacą a kierowcy płacą wysokie podatki tylko, że tacy „specjaliści” zapominają, że drogi budowane są z podatków płaconych przez wszystkich obywateli a nie tylko kierowców. To tak samo jakby kierowcy mieli domagać się zaprzestania budowy chodników bo piesi nie płacą na budowę chodników. Jakoś żaden „specjalista” takiego postulatu nie wysunie bo wtedy niemiałby gdzie parkować swojego samochodu.Oczekując na rozpoczęcie przejazdu
© DuchRuszyliśmy
© DuchTrzeba było umożliwić przejazd karetce na sygnale
© DuchCzoło przejazdu na terenie kampusu UG
© DuchKto policzy ile rowerów przyjechało
© DuchKolejne rowery
© DuchMy też tam byliśmy ;)
© DuchStoważyszenie ADIUTARE w strojach służowych
© DuchSłuchając przemówień oficjeli
© DuchPiknik nad jeziorem w Osowej
© DuchKaczka nie robiła sobie nic z naszej obecności
© DuchPowrót do domu
© Duch
Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny, RWM
Na działkę
-
DST
83.31km
-
Czas
04:02
-
VAVG
20.66km/h
-
VMAX
42.00km/h
-
Temperatura
18.0°C
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny
Na PG
-
DST
45.54km
-
Czas
02:14
-
VAVG
20.39km/h
-
Temperatura
22.0°C
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
W końcu w letnich ciuchach ;)
Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny, Taxi
Sopot
-
DST
37.51km
-
Czas
01:51
-
VAVG
20.28km/h
-
VMAX
58.00km/h
-
Temperatura
17.0°C
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Trochę kręcenia po sopockim lesie. Dojechaliśmy do Osowej i wróciliśmy na asfalt w lesie. Powrót do domu przez miasto.Polowanie na kaczki ;)
© DuchKaczuszki
© Duch
Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny
Samotna jazda
-
DST
26.03km
-
Czas
01:12
-
VAVG
21.69km/h
-
VMAX
40.00km/h
-
Temperatura
15.0°C
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Skierowałem koła do lasu sopockiego. Z Centrum pojechałem w kierunku Reala i dalej nową ścieżką rowerową do ulicy Małokackiej gdzie wjechałem do lasu i obrzeżami Małego Kacka dotarłem przez Krykulec do Karwin. Przejechałem do Wielkiego Kacka gdzie znowu wjechałem do lasu. Ścieżkami, które często tam objeżdżamy pokręciłem się trochę i wyjechałem na osiedlu Bernardowo w Gdyni. Zjechałem lasem do domu przez Mały Kack. Na początku było ciepło ale pod koniec wycieczki zaczął zrywać się wiatr i zachmurzyło się. Na szczęście nie spadł deszcz.
Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny
Wiosna
-
DST
23.00km
-
Czas
01:17
-
VAVG
17.92km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
W końcu przestało padać i mogliśmy wybrać się na wycieczkę. Zrobiło się na tyle ciepło, że pierwszy raz w tym roku ubrałem krótkie spodnie. Pokierowaliśmy się do stadionu rugby. Od jakiegoś czasu w tym miejscu skręcaliśmy na ulicę Łużcyką bo na ulicy Sportowej i Olimpijskiej trwał remont. Zakończył się on jakiś czas temu i dziś postanowiliśmy pojechać ścieżką rowerową, która została tam wyznaczona. Dojechaliśmy do lasu. Brzegiem lasu dojeżdżaliśmy zazwyczaj do ulicy Małokackiej. Ku naszemu zdziwieniu na trasie, którą jeździmy położony został ładny czarny asfaltowy dywanik. Dojechaliśmy przez Krykulec do ulicy Wielkopolskiej i wróciliśmy do domu. Nie można powiedzieć, że nie przybywa ścieżek rowerowych ale dalej brakuje sensownego ich układu. Potrafią zaczynać i kończyć się niespodziewanie i najczęściej nie prowadzą do żadnej konkretnej lokalizacji. Wiadomo, że najłatwiej jest narzekać ale prawda jest taka, że w Gdyni istnieją fragmenty ścieżek rowerowych a nie sieć dróg rowerowych. Nawet jeśli istnieją dość długie odcinki gdzie wyznaczone są ścieżki to zaraz po nich występują wąskie gardła, które niwelują korzyści wynikające z korzystania ze ścieżek i często lepiej wybrać boczne uliczki.Ścieżka rowerowa koło ulicy Olimpijskiej kierunek Gdynia
© DuchŚcieżka rowerowa koło ulicy Olimpijskiej kierunek Gdańsk
© DuchBudowa stadionu przy ulicy Olimpijskiej
© DuchLas koło Karwin
© DuchLas koło Karwin
© Duch
Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny