Czas wolny
Dystans całkowity: | 8166.56 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 428:50 |
Średnia prędkość: | 19.02 km/h |
Maksymalna prędkość: | 73.00 km/h |
Suma podjazdów: | 41200 m |
Suma kalorii: | 135278 kcal |
Liczba aktywności: | 264 |
Średnio na aktywność: | 30.93 km i 1h 37m |
Więcej statystyk |
Sopot
-
DST
26.50km
-
Czas
01:26
-
VAVG
18.49km/h
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny
Wycieczka wieczorna, czyli gdzie diabeł mówi dobranoc
-
DST
52.42km
-
Czas
02:33
-
VAVG
20.56km/h
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wybraliśmy się do Gdańska zobaczyć jak wygląda budowa stadionu w Letnicy. O tej porze ruch na nadmorskiej ścieżce w Gdańsku był zdecydowanie większy niż rano. Z Nowego Portu skierowaliśmy się do Letnicy i już po chwili byliśmy koło budowy stadionu. Przejeżdżając przez Letnicę było widać, że nie jest to bogata dzielnica. Budynki były obdrapane a ulice kamieniem prawie jak z drogi rzymskiej. Nie chciałbym tam być, kiedy jest ciemno. Do domu wróciliśmy przez sopocki las i Krykulec.Stadion
© Duch
Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny
Wycieczka poranna
-
DST
51.12km
-
Czas
02:44
-
VAVG
18.70km/h
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mieliśmy pojechać czerwonym szlakiem do Wejherowa, ale nie byłem w stanie. Byliśmy na Chwarznie, więc skręciliśmy do lasu w kierunku polany Krykulec. Dotarliśmy do drogi równoległej do obwodnicy i podążając nią znaleźliśmy się na Karwinach. Przejechaliśmy przez nie i wjechaliśmy do lasu w Wielkim Kacku żeby dojechać do ulicy Reja w Sopocie. Zrobiliśmy przerwę już na dole ulicy przy jeziorku. Postanowiliśmy pojechać do Nowego Portu, bo w tym roku jeszcze tam nie byliśmy. W Oliwie zatrzymaliśmy się przy McDonalds na „zdrowe” drugie śniadanie. Do Nowego Portu dojechaliśmy ścieżką nadmorską, która wcale nie zmieniła się podczas naszej nieobecności. Nawet ruch był tam niewielki, ale pewnie dlatego, że o tej porze większość ludzi jest albo w pracy albo w szkole.Przerwa na "zdrowe" drugie śniadanie
© Duch
Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny
Trening
-
DST
14.94km
-
Czas
00:52
-
VAVG
17.24km/h
-
VMAX
52.00km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria Czas wolny, Do 20 km
Do Sopot na trasę Family Cup
-
DST
40.00km
-
Czas
02:17
-
VAVG
17.52km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wybraliśmy się na objazd trasy niedzielnego Family Cup. Pogoda nie była zbyt sprzyjająca. Pochmurne niebo spowodowało, że zrezygnowałem z zabierania okularów. Było na tyle chłodno a wręcz zimno jak na czerwiec, że trzeba było złapać odpowiednie tempo żeby utrzymać temperaturę ciała. Głównymi ścieżkami dotarliśmy do Sopot gdzie rozpoczynał się wyścig. Dziś panował tam spokój i nie było śladów po sobotniej imprezie. Ruszyliśmy w górę prostej startowej. Na szczęście nie miałem kłopotów z zapamiętaniem trasy i całość jechaliśmy bez zastanowienia praktycznie. Może dlatego, że dziś jechaliśmy na spokojnie i nie zwracaliśmy uwagi na tempo to wzniesienia wydawały się dłuższe. Pewnie w trakcie wyścigu działała lekka adrenalina spłaszczająca trasę. Nie padało, więc trasa wyschła i jechało się zdecydowanie łatwiej i szybciej. Nawet odcinki, które ostatnio były pełne błota dziś były prawie suche i przejezdne dużo łatwiej niż w sobotę. To wszystko spowodowało, że gdyby wyścig odbywał się dziś to łatwiej byłoby przejechać, ale taka jest specyfika imprez na wolnym powietrzu, że deszcz padający dzień wcześniej potrafi diametralnie zmienić warunki. Sobotnie warunki nie były ciężkie ,ale i tak spodziewałem się łatwiejszej trasy na rodzinnej imprezie. W sumie to była impreza dla rodzin, które aktywnie jeżdżą na rowerze a nie tylko okazjonalnie. Na szczycie Łysej Góry zatrzymaliśmy się zrobić parę zdjęć i obejrzeć spokojnie rozciągającą się panoramę. Zjechaliśmy do miejsca sobotniego startu. Do Gdyni kierowaliśmy się skrajem lasu. Na wysokości Brodwina skierowaliśmy się przez Kamienny Potok do Parku Północnego gdzie w Noc Świętojańską ma odbyć się wyścig. Nadmorskimi ścieżkami dotarliśmy do Orłowa. Dawno nie było nas na tych szlakach. Po przerwie w Orłowie spędzonej na posilaniu się wróciliśmy do domu dość standardowymi ścieżkami zajeżdżając na Skwer Kościuszki gdzie przy Nabrzeżu Pomorskim cumował prom Stena Baltica udostępniony do zwiedzania.Prom Stena Baltica
© Duch
Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny
Family Cup Sopot
-
DST
33.00km
-
Czas
02:05
-
VAVG
15.84km/h
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Skoro wczoraj zapisałem się na Family Cup to dziś należało wystartować ;) Żeby zaoszczędzić moje marne siły postanowiłem wykorzystać bilet miesięczny na skm i fakt, że posiadając takowy bilet mogę przewieźć rower za darmo. Po zjedzeniu pożywnego śniadania i dokończeniu przygotowań wyruszyłem z domu na peron skm. Dziś poda była zgoła odmienna od wczorajszego upału. Było dość chłodno i wiał wiatr, więc pogoda była zdecydowanie lepsza do ścigania niż wczoraj. Termometr na urzędzie miejskim pokazywał zaledwie 16,5 stopnia a zbliżała się godzina 9. Przyjechałem parę minut przed skm i oczekiwanie umilałem sobie jedząc krówki i grzejąc się w promieniach słońca, bo na peronie trochę wiało i jak słońce zachodziło za chmurę to robiło się chłodno. Nadjechała w końcu skm. Spodziewałem się, że sobotnia kolejka o tej porze będzie mniej zatłoczona. Dojechawszy do Sopotu przedostałem się w kierunku Chaty Góralskiej „Harnaś” gdzie mieściło się biuro zawodów i znajdował się start. Dotarłem tam chwilę po godzinie 9 i oczekiwałem na otwarcie biura zawodów do 9:30. Na razie byłem jedynym rowerzystą w okolicy. Przejechałem kawałek po okolicy i usiadłem na ławeczce w promieniach słońca w celu konsumpcji wafelka. Powoli zaczęli pojawiać się kolejni rowerzyści i rowerzystki. Gdy biuro zawodów zostało otwarte pojechałem odebrać numer startowy i chip. Dostałem numer 11 i talon upoważniający do odbioru posiłku. Czas do startu upływał mi na kręceniu się po okolicy i uczestniczeniu w zdjęciach robionych przez siostrę. Agalu nie startowała ale przyjechała kibicować mi :) Przed 11 wywieszone zostały plany trasy i informacja, która kategoria kiedy startuje i ile okrążeń musi pokonać. Były wyznaczone dwie trasy. Mała pętla przeznaczona dla najmłodszych miała długość 2000m a duża pętla miała długość 4200m. Moja kategoria wiekowa startowała na samym końcu. Nie było podanego harmonogramu godzinowego tylko kolejność startu i średni czas okrążenia, więc można było samemu policzyć przybliżony czas startu. Wiedziałem, że nie mam, czym popisać się w wyścigu, ale pomimo tego czas do startu dłużył mi się niemiłosiernie. Kręciłem się odrobinę po okolicy. Tylko odrobinę, bo oszczędzałem moje zerowe siły. Resztę czasu spędzałem na rozmowach. W końcu po 14 nadszedł czas startu. Wszyscy ustawili się na linii startu. Została sprawdzona obecność i przekazane informacje o niebezpiecznym punkcie trasy. Ustawiłem się po lewej stronie kolumny, bo tam nawierzchnia wyglądała lepiej. Nastąpił strzał startowy i grupa ruszyła do przodu. Jeszcze na prostej startowej, która prowadziła lekko pod górę była mała kolizja. Jeden z kolarzy nie dał rady podjechać na podłużny krawężnik i zatrzymał się i rowerzysta jadący za nim musiał ostro zahamować. Mnie to utrudnienie udało się pokonać lewą stroną pobocza. Znowu popełniłem ten sam błąd, co na Bike Tour Gdańsk w zeszłym roku. Ruszyłem ostro z grupą i zaraz dostałem zadyszki. Mogę robić wiele kilometrów na płaskich trasach, ale jak zaczynają się górki to bardzo szybko tracę siły. Do własnego tempa wracałem przez dwa pierwsze okrążenia. Przed startem obawiałem się, że na trasie może być sporo błota po wczorajszej ulewie. Początek trasy był suchy, ale na później było jak na mój rower sporo błota. Na serpentynach, które wiją się poprzecznie do zbocza jechało się dość szybko, ale musiałem uważać, bo właśnie tam było błoto a moje opony są bardzo szosowe i błyskawicznie zapychają się. Pomimo tego udawało mi się ten odcinek trasy pokonywać całkiem sprawnie. Może to była kwestia nastawienia na ściganie. Miałem wrażenie, że na tej trasie było więcej odcinków w dół niż pod górę :P Gdybym więcej ćwiczył to podjazdy nie były by takie straszne natomiast zjazdy były całkiem przyjemne. Musiałem uważać żeby na większej dziurze nie wylecieć, bo amortyzator nie sprawuje się dobrze, ale pomimo tego starałem się nadrabiać na zjazdach. Dobrze, że licznik pod wpływem wibracji obraca mi się i nie widzę jego wskazań, bo miałem wrażenie, że na niektórych zjazdach dochodzę do 50km/h a 40km/h mam na pewno przekroczone. Hamulce miały sporo roboty na końcowych odcinkach. Pewnie jakbym używał lepszych klocków to hamulce działałyby skuteczniej, ale obecnie używany zestaw w większości wypadków wystarcza. W pozostałych wypadkach przydałby się hamulce tarczowe 200mm :P Zjazd bokiem Łysej Góry kończył się dość ostrym zakrętem na piasku i krótkim podjazdem więc można było tam wylecieć jak pojechało się zbyt szybko. Kawałek dalej przy cmentarzu zaczynały się płyty, które prowadziły zjazdem do ulicy Moniuszki. Można było tam mocno przyspieszyć, ale trzeba było bardzo uważać na wystające miejscami płyty. Na końcu czekała dość niemiła niespodzianka. Na końcówce zjazdu gdzie siłą rzeczy prędkości były największe był zakręt o 90 stopni w lewo. Przy osiąganych prędkościach robiło się tam ostro. Trzeba było uważać, żeby wyhamować w porę, bo na wprost była bardzo stroma skarpa i jakby ktoś pojechał prosto to przypuszczalnie czekałby na niego paro metrowy lot. Może organizatorzy nie mieli, jaki inaczej przeprowadzić tego odcinka, ale zjazd według mnie był trochę nieprzemyślany. Sam zjazd był ciekawy, ale powinien być oznaczony, że na końcu może być niebezpiecznie i należy zwolnić. Za tym zakrętem znajdował się ostatni zjazd i na jego końcu zakręt. Na tym zakręcie zawodnicy z poprzednich kategorii wyjeżdżali mocno na zewnętrzną przejeżdżając niebezpiecznie blisko drzew i przed ostatnim biegiem organizatorzy obłożyli styropianem dwa drzewa w tym miejscu. Później była do pokonania tylko prosta startowa. Nie mam kondycji, ale w gruncie rzeczy trasa nie była bardzo trudna. W końcu to było Family Cup, czyli impreza rodzinna a nie Bike Tour Gdańsk. W założeniach miała być to impreza rodzinna i mogli brać w niej udział zawodowcy, ale nie byli klasyfikowani. Nie było atmosfery rodzinnego pikniku i rywalizacji tylko przypominało to bardziej normalny wyścig MTB z kategorią dla dzieci. Trasa jak na imprezę rodzinną wydawała mi się trochę za trudna, ale na wyścig MTB jak najbardziej. Gdyby ktoś jeździł spacerowo po utwardzonych ścieżkach i na rowerze mocno turystyczno-użytkowym to miałby na trasie trudności i mógłby szybko zniechęcić się. Po wyścigu odebrałem poczęstunek w postaci miseczki kwaśnicy, czyli naszego kapuśniaku i chleba ze smalcem. Może kwaśnica to nie do końca to samo, co nasz kapuśniak, ale dla mnie smakuje tak samo. Odbyło się wręczenie pucharów w poszczególnych kategoriach. Przyszła kolej na losowanie nagród niespodzianek wśród wszystkich uczestników. Był jeden warunek. Nagrodę trzeba było odebrać osobiście. Paru wylosowanych osób nie było. Nagród było bardzo dużo zwłaszcza jak na tak małą imprezę. Do wylosowania były skarpety turystyczne, koszulki i bardzo dużo plecaków reklamowych. Za zakończenie rozlosowane zostały trzy urządzenia Karcher. Pozostało już tylko wrócić do domu. W ramach rozjazdu po wyścigu wróciłem do domu na kołach. Zbliżając się do domu zaczęło zbierać się na deszcz i zrobiło się chłodno. Spadło parę kropli, ale na tym skończyło się na szczęście. Na pewno nie mogę mówić o udanym starcie, ale dla mnie nie liczył się wynik, którego jeszcze nie znam w sumie, tylko sam udział w wyścigu. W okolicznych lasach można wyznaczyć bardzo interwałowe pętle, z czego ludzie czasem nie zdają sobie sprawy. Dużo osób uważa, że nad morzem jest płasko, czyli nudno.Plan trasy
© DuchNumer zamontowany
© DuchKot
© DuchChata Góralska "Harnaś"
© DuchRatownik
© DuchPuchary czekające na wręczenie
© DuchW oczekiwaniu na odprawę i pierwsze starty
© DuchDługie oczekiwanie na start
© DuchNie tylko mnie dłużyło się oczekiwanie
© DuchW końcu ruszyliśmy
© DuchJeszcze kawałek pod górę
© DuchProsto w dół z cmenarza
© DuchOstra walka o pozycję
© DuchPrzedostatni zakręt
© DuchKoronacja
© Duch
Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny
(Zbyt) Ciepło
-
DST
30.58km
-
Czas
01:36
-
VAVG
19.11km/h
-
VMAX
42.00km/h
-
Temperatura
34.0°C
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po wielu chłodnych dniach w końcu zrobiło się naprawdę ciepło. Może wcześniej nie było zimno, ale nie było wystarczająco ciepło jak na tą porę roku. Lubię jak jest ciepło, ale dziś jest zdecydowanie za ciepło dla mnie. Na pewno częściowo wynika to z tego, że jest to pierwszy dzień z takimi temperaturami, ale też dlatego, że wolę chłodniejsze części roku. Wybraliśmy się do Sopot żeby zapisał się na jutrzejszy Family Cup. Po dopełnieniu formalności podjechaliśmy do Opery Leśnej. Stwierdziliśmy, że w takiej temperaturze nie chce się nam kręcić po lesie i zjechaliśmy ponownie na ul. Armii Krajowej i skierowaliśmy się do Gdyni. Na wysokości Orłowa zjechaliśmy nad morze i zrobiliśmy sobie przerwę koło mola. Dawno nas tam nie było. Ostatnio omijamy Orłowo, bo teraz jak jest ciepło i dni są długie, więc wolimy pojechać w innym kierunku gdzieś dalej. Do Orłowa i do Sopotu Wyścigi najeździmy się jesienią, kiedy będzie szybko robić się ciemno i na jazdę w lesie będzie zbyt mokro. Po przerwie wróciliśmy do domu jadąc tym razem bulwarem a nie ulicą Władysława IV. Na plaży było dużo ludzi, ale o dziwo na ścieżce rowerowej panował spokój. Mało rowerów i nikt nie spacerował po ścieżce. Trochę nas to zdziwiło. W sezonie omijamy bulwar właśnie z powodu dużej ilości osób tam spacerujących. To było niezłe przygotowanie do wakacyjnych wycieczek, kiedy będzie naprawdę ciepło.Przeprowadzając kolejną rozmowe z BOA
© DuchOdpoczynek w Orłowie
© DuchOzdoba na lampie w Orłowie
© DuchGołąb samobójca
© Duch
Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny
Samemu
-
DST
27.52km
-
Czas
01:10
-
VAVG
23.59km/h
-
VMAX
41.00km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Po ostatnich nie najlepszych dniach pogoda zrobiła się odpowiednia do pory roku. Wybrałem się przez Centrum do Chyloni i dalej w kierunku Dębogórze-Wybudowanie gdzie zawróciłem do domu i wróciłem przez port.
Kategoria 20 do 60 km, Czas wolny
XIV Wielki Przejazd Rowerowy
-
DST
73.09km
-
Czas
04:17
-
VAVG
17.06km/h
-
Temperatura
16.0°C
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dojazd do Gdańska rozpoczął się od spotkania z rowerzystami w Sopocie przy ulicy Reja skąd ruszyliśmy w grupie sześciu osób. Były to twarze znane z poprzedniej wycieczki organizowanej w ramach portalu www.rwm.org.pl. Po sprawnym dojeździe na miejsce rozpoczęcia Wielkiego Przejazdu Rowerowego zostało nam dość długie oczekiwanie na rozpoczęcie całej imprezy. Chwilę po 12 kolumna ruszyła. Gdy wszyscy wjechali na Podwale Grodzkie nadjechała karetka na sygnale i musiał przebić się przez całą grupę rowerzystów. Jak zwykle przy takich imprezach planowany harmonogram nie pokrywał się do końca z tym co miało miejsce. Do kampusu Uniwersytetu Gdańskiego dotarliśmy około 13:30 a harmonogram przewidywał dotarcie o godzinie 12:45. Nie ma jak drobne opóźnienie. Przebieg dalszych wydarzeń praktycznie nie różnił się od tych z zeszłorocznego przejazdu. Najpierw były przemówienia ludzi związanych ze środowiskiem rowerowym i władz miasta. Po przemówieniach odbył się konkurs na najlepsze przebranie. Nagrodą był rower. W między czasie trwały zapisy do wyścigu AlleyCat. Po konkursie odbył się pokaz forsowania zabezpieczeń rowerowych. Im więcej czasu upływało od przybycia kolumny rowerzystów na teren kampusu tym mniej rowerzystów było. O godzinie 14:30 wyruszyła grupa rowerzystów, którzy chcieli wziąć udział we wspólnym ognisku przy jeziorze w Osowej. W Oliwie grupa wjechała do lasu i szlakami dotarliśmy do osiedli na Osowej. Po przejechaniu przez nie dotarliśmy do miejsca docelowego. Na niektórych odcinkach czoło peletonu, w którym o dziwo udało mi się utrzymać przekraczało 40km/h więc cała grupa rozciągnęła się dość znacząco. Na miejsce dotarła grupa, która według obliczeń organizatorów liczyła 124 osoby. Nastąpił czas rozmów i spożywania pieczonej kiełbasy. Gdy wszyscy najedli się przyszła pora na grupowe zdjęcie. Jeszcze chwilę po zdjęciu zostaliśmy a następnie wyruszyliśmy do domu. Najpierw dojechaliśmy główną drogą do Chwaszczyna a następnie przez ulice Starochwaszczyńską i Krykulec do Centrum Gdyni. Biorąc pod uwagę jaką pogodę mamy ostatnio można powiedzieć, że dziś pogoda dopisała. Nie było super ciepło ale najważniejsze, że nie padało. W zeszłym roku podczas Wielkiego Przejazdu Rowerowego, który był w 14 czerwca również nie było tak ciepło żebym jechał w letniej koszulce.
Żeby nie było za dobrze to Wielki Przejazd Rowerowy, który odbywa się od 14 lat miał konkurencję w postaci imprezy „Od molo do molo” mającej na celu poprawę bezpieczeństwa ruchu rowerowego. Impreza ta była organizowana przede wszystkim przez urzędy miejskie Gdańska, Gdyni i Sopotu (kolejność alfabetyczna żeby nie było, że kogoś preferuje albo wręcz przeciwnie) i Komendę Wojewódzką Policji. Bardzo ciekawe, że obie imprezy odbyły się dokładnie w tym samym terminie. Dla mnie jest to wyłącznie chęć pokazania, kto jest ważniejszy. W peletonie mówiło się, że z nieoficjalnego źródła w urzędzie wiadomo, że termin został wybrany celowo, aby podzielić uczestników. Osobiście nie wiem ile w tym prawdy, ale wydaje mi się to prawdopodobne znając nasz kraj. W tym roku bardzo mocno dostało się miastu od organizacji rowerowych po uszach. W nich miasto nie zrobiło kompletnie nic w ciągu roku. Nie zostały naprawione ubytki w ścieżkach rowerowych po zimie i nienaprawione utrudnienia takie jak wysokie krawężniki na ścieżkach. Kolejnym przewinieniem było nieodśnieżanie ścieżek a na koniec jeszcze zakładanie stojaków rowerowych innych niż zostało to ustalone wcześniej. Gdynia nie ma takich problemów bo u nas praktycznie nie istnieją drogi dla rowerów :P Jeśli już są to są oderwane od rzeczywistości. Nie poruszam się po Gdańsku zbyt wiele, więc nie mogę ocenić co zmieniło się ale skoro organizacje rowerowe tak to przedstawiają to pewnie tak jest. Przedstawione zostało to podczas spotkania w kampusie Uniwersytetu Gdańskiego. Odpowiedź urzędu była następująca „Nie można czepiać się czegoś za co w zeszłym roku przyznało się nagrodę” Zapewne prezydentowi miasta chodziło o to, że skoro w zeszłym roku dostał od rowerzystów wyróżnienie to nie ma się o co teraz czepiać. Prezydent powiedział, że promowanie ruchu rowerowego nie może polegać wyłącznie na budowaniu nowych dróg dla rowerów, ale również na tworzeniu całej otoczki rowerowej. Rozumiem, że chodzi o pozostałe elementy infrastruktury takie jak stojaki czy elementy służące poprawie bezpieczeństwa na istniejących już odcinkach dróg dla rowerów. Bezpieczniej jest jeździć po lesie niż po ścieżkach. Byliśmy jakiś czas temu świadkami jak rowerzysta został potrącony przez samochód. Miało to miejsce na ścieżce przy wyjeździe ze sklepu MediaMarkt. Takich miejsc pozornie bezpiecznych na ścieżkach rowerowych jest sporo. Często wynika to z podejścia kierowców, którzy nie biorą pod uwagę rowerzystów. Z obrazu przestawionego przez Gdańską Kampanię Rowerową wynika, że nie zostało to wykonania a jeśli nawet zostało wykonane to w taki sposób, że nie spełnia stawianych wymagań. Niestety rzeczywistość w naszym kraju jest taka, że często zamiast zrobić coś dobrze to robi się coś byle tylko zrobić po tzw. najmniejszej linii oporu. Każdy chciałby lepszych dróg, bezpieczniejszych miast i niższych podatków. Za raz odezwą się „specjaliści”, którzy mówią, że rowerzyści tylko wymagają i nic nie płacą a kierowcy płacą wysokie podatki tylko, że tacy „specjaliści” zapominają, że drogi budowane są z podatków płaconych przez wszystkich obywateli a nie tylko kierowców. To tak samo jakby kierowcy mieli domagać się zaprzestania budowy chodników bo piesi nie płacą na budowę chodników. Jakoś żaden „specjalista” takiego postulatu nie wysunie bo wtedy niemiałby gdzie parkować swojego samochodu.Oczekując na rozpoczęcie przejazdu
© DuchRuszyliśmy
© DuchTrzeba było umożliwić przejazd karetce na sygnale
© DuchCzoło przejazdu na terenie kampusu UG
© DuchKto policzy ile rowerów przyjechało
© DuchKolejne rowery
© DuchMy też tam byliśmy ;)
© DuchStoważyszenie ADIUTARE w strojach służowych
© DuchSłuchając przemówień oficjeli
© DuchPiknik nad jeziorem w Osowej
© DuchKaczka nie robiła sobie nic z naszej obecności
© DuchPowrót do domu
© Duch
Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny, RWM
Na działkę
-
DST
83.31km
-
Czas
04:02
-
VAVG
20.66km/h
-
VMAX
42.00km/h
-
Temperatura
18.0°C
-
Sprzęt Annapurna - napęd nr 2
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny