60 do 120 km
Dystans całkowity: | 2030.99 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 105:44 |
Średnia prędkość: | 19.21 km/h |
Maksymalna prędkość: | 73.00 km/h |
Suma podjazdów: | 7728 m |
Suma kalorii: | 33709 kcal |
Liczba aktywności: | 25 |
Średnio na aktywność: | 81.24 km i 4h 13m |
Więcej statystyk |
Chrzanowo
-
DST
73.94km
-
Czas
03:45
-
VAVG
19.72km/h
-
VMAX
36.80km/h
-
Kalorie 2834kcal
-
Podjazdy
523m
-
Sprzęt Annapurna - konfiguracja ostatnia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Powrót non-stop pod wiatr.Kniewo
© DuchRuiny zabudowania koło Chrzanowa
© DuchWaląca się stodoła koło Chrzanowa
© DuchWiatraki koło Lisewa
© Duch
/9400880
Kategoria 60 do 120 km
Przejażdżka
-
DST
61.29km
-
Czas
03:08
-
VAVG
19.56km/h
-
VMAX
42.00km/h
-
Sprzęt Annapurna - konfiguracja ostatnia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny
Do Lisewa z WTC
-
DST
111.20km
-
Czas
06:27
-
VAVG
17.24km/h
-
VMAX
47.00km/h
-
Sprzęt Annapurna - konfiguracja ostatnia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny, RWM
Mezowo
-
DST
80.56km
-
Czas
03:43
-
VAVG
21.68km/h
-
VMAX
55.00km/h
-
Sprzęt Annapurna - konfiguracja ostatnia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny
wMordeWind
-
DST
68.55km
-
Czas
03:23
-
VAVG
20.26km/h
-
VMAX
58.00km/h
-
Sprzęt Annapurna - konfiguracja ostatnia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedzielne słońce aż prosiło żeby wyjść na rower. Chcieliśmy pojechać do Rewy. Na wysokości Dębogórza zmieniliśmy założenie kierunku jazdy i ustaliliśmy, że w Kazimierzu pojedziemy w lewo zamiast w prawo. Całą drogę mieliśmy pod wiatr i nie chciało się nam zjeżdżać nad samą zatokę. Nowym kierunkiem dojechaliśmy do Wejherowa gdzie uznaliśmy, że najwyższa pora kierować się w kierunku Gdyni. Udało się nam i kierunek wiatru nie zmienił się i tym razem wiał w plecy ;) Wracając zajechaliśmy na działkę na grilla.
Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny
Iława – Ostróda – Miłomłyn
-
DST
94.53km
-
Czas
04:44
-
VAVG
19.97km/h
-
Sprzęt Annapurna - konfiguracja ostatnia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzisiaj jechaliśmy z wizytą do rodziny. Udało się nam wyjechać wcześniej niż wczoraj bo moje koło trzymało powietrze :) Skierowaliśmy się ku Ostródzie. Aż do Frednowy podróż przebiegała spokojnie, ale brakowało nam tej lekkości w nogach po wczorajszych kilometrach. Opuszczając miejscowość usłyszałem charakterystyczny dźwięk i w ciągu kilku sekund znowu nie miałem powietrza. Nie mogłem w to uwierzyć. Trzeci dzień w Iławie i trzecia zmiana dętki. Znaleźliśmy dogodne miejsce i zabrałem się za wymianę. Przy poprzednich wymianach dętki sprawdziłem oponę, ale była jak najbardziej w porządku. Postanowiłem przyjrzeć się opasce i to był dobry trop. Przy zmianie opony półtora tygodnia temu musiałem uszkodzić opaskę i to ona właśnie powodowała te dziury. Najdziwniejsze jest to, że od wymiany opony przejechałem parę wycieczek i nie było problemów. Oczywiście taśmę do zrobienia opaski, którą kupiłem wczoraj zostawiłem w pokoju. Przełożyłem opaskę na drugą stronę i złożyłem rower w całość. Z duszą na ramieniu ruszyliśmy w dalszą drogę. Do Ostródy dojechaliśmy bez żadnych kłopotów a parę kilometrów przed miastem przejeżdżająca rowerzystka udzieliła nam pomocnych wskazówek. Po zakończonej wizycie ruszyliśmy w dalszą podróż. Zastanawialiśmy się czy wrócić bezpośrednio do ośrodka czy pojechać jeszcze do Miłomłyna. Trafiliśmy na drogę, która na mapie była oznaczona, jako dawne torowisko. Nie wiedziałem, czego spodziewać się po takim opisie, ale gdy zobaczyliśmy, że jest to praktycznie normalna droga to zdecydowaliśmy się pojechać do Miłomłyna. Godzina była jeszcze dość wczesna, więc spokojnie mogliśmy sobie na to pozwolić. Droga po dawnym torowisku od normalnej leśnej drogi różniła się wyłącznie tym, że była prosta po sam horyzont. Przed Miłomłynem otrzymaliśmy telefoniczną informację, że w Gdyni pada, ale nie przejęliśmy się tym zbytnio, bo prognoza dla naszego regionu nie przewidywała opadów na dziś. Gdy przejeżdżaliśmy przez miasto niebo nad nami szybko pociemniało i wkrótce spadł mocny deszcz. Zapamiętałem gdzie był przystanek autobusowy i popędziliśmy w tym kierunku żeby przeczekać deszcz. Gdy przejaśniło się postanowiliśmy maksymalnie szybko wrócić do domu żeby uniknąć deszczu. Szybki powrót to fikcja skoro mieliśmy ponad 30 km do ośrodka i nie znaliśmy trasy. Przez pewien czas jechaliśmy równolegle do frontu chmur i byliśmy świadkami pięknego zjawiska. Po jednej stronie było jasne niebo a po drugiej niebo w kolorze dobrze naoliwionego łańcucha, z którego co pewien czas błyskały wyładowania atmosferyczne. Taki stan rzeczy nie trwał długo i niebo nad nami pociemniało całkowicie i zerwał się porywisty wiatr. Znaleźliśmy przy drodze parę drzew równej wysokości i pod jednym z nich schroniliśmy się. Po jakimś czasie wiatr wychłodził nas a spomiędzy liści zaczęła sączyć się woda, co było znakiem do poszukania nowego schronienia. Wyruszyliśmy w kierunku Iławy z nadzieją na jakiś dach. Po kilku kilometrach trafiliśmy na murowany przystanek. Był na tyle duży, że nasze rowery spokojnie weszły do środka i byliśmy dobrze odizolowani od deszczu. Jeśli jechalibyśmy w piątkę też nie byłoby kłopotu ze schronieniem. Minuty mijały i nasze ubrania robiły się coraz bardziej suche a deszcz powoli przestawał padać a w zamian coraz bardziej było słychać żaby ze stawu, który był paręnaście metrów za przystankiem. Ruszyliśmy do domu, ale parę razy, gdy zaczynało ponownie padać chowaliśmy się na przystankach. W końcu dotarliśmy do domu cali mokrzy, ale bardzo zadowoleni. Pomimo bardzo niesprzyjającej pogody udało się nam zrealizować plan drugiej wycieczki :)
Iława – Kamień Duży – Wola Kamieńska – Tynwałd – Wilczany – Frednowy – Wiewiórka – Niewiórki – Prasneta – Samborowo – Tyrowo – Ostróda – Miłomłyn – Liwa – Zalewo – Boguszewo – Samborowo – Makowo – Tynwałd – Wola Kamieńska – Kamień Duży - IławaTrzecia wymiana dętki :|
© DuchJaz Samborowo
© DuchA gdzie są ściany :P
© DuchWjazd do Ostródy
© DuchNa starym moście kolejowym
© DuchWspinaczka skałkowa
© DuchNowy model cabrio
© DuchBudowla hydrotechniczna w Miłomłynie
© Duch
Więcej zdjęć można zobaczyć u Agalu ;)
Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny
Iława – Kamieniec
-
DST
90.07km
-
Czas
04:42
-
VAVG
19.16km/h
-
Sprzęt Annapurna - konfiguracja ostatnia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Planowaliśmy wyruszyć z samego rana w kierunku Kamieńca jednak już od samego rana mieliśmy trudności. Po śniadaniu odebraliśmy rowery i okazało się, że tylne koło znowu niema powietrza. Dopompowaliśmy koło i pojechaliśmy do centrum w poszukiwaniu sklepu rowerowego. Znaleźliśmy cztery punkty w promieniu 300 metrów jednak tylko jeden z nich okazał się sklepem rowerowym a nie sklepem z rowerami. Po dokonaniu zakupów stwierdziliśmy, że powietrze nie uciekało zbyt szybko, więc postanowiliśmy ruszyć na trasę bez wymiany dętki. Ruszyliśmy w kierunku ośrodka a później dalej na zielony szlak pieszy i za chwile trafiliśmy na stację benzynową i uzupełniliśmy powietrze do pożądanego ciśnienia. Po paru kilometrach na zielonym szlaku ukazały się nam ruiny zamku w Szymbarku. Okrążyliśmy go wykonując przy okazji kilka zdjęć i zajechaliśmy przed główną bramę żeby tam chwilę odpocząć. Otworzyła się brama i wyszedł staruszek chyba nawet starszy od tego zamku i spytał się czy chcemy wejść i obejrzeć zamek od środka. Usłyszeliśmy kilka historii na temat zamku i tego, jakie były wobec niego plany. Podziękowaliśmy za oprowadzenie i po krótkiej przerwie ruszyliśmy w dalszą drogę. Zielony szlak pokrywał się ze szlakiem rowerowym, które w tej okolicy są bardzo dobrze oznaczone. Wjechaliśmy do lasu, ale po pewnym czasie z rozpędu zgubiliśmy oznaczenie zielonego szlaku i dalej kierowaliśmy się szlakiem rowerowym. Po paru kilometrach skierowaliśmy się leśną autostradą, bo tak wyglądała w porównaniu do innych dróg, do Januszewa i dalej do Kamieńca, który był celem dzisiejszej wycieczki. Po drodze robiliśmy zdjęcia, co ciekawszych budynków i zwierzyny. Wracając do Iławy postanowiliśmy zjeść coś w Siemianach jednak na miejscu nie znaleźliśmy nic ciekawego i po odwidzeniu sklepu spożywczego ruszyliśmy do Iławy. W ciągu całej wycieczki kilak razy musiałem dopompowywać koło, ale powietrze uciekało na tyle powoli, że nie stanowiło to jakiegoś bardzo dużego problemu. Po powrocie do ośrodka doprowadziliśmy rowery do pełnej gotowości na jutro i wymieniliśmy dętkę w rowerze. Komary mocno nas atakowały, więc musieliśmy śpieszyć się z robotą, ale udało się nam ujść z życiem. Pogoda wspaniale dopasowała i udało się zrealizować plan na dzień w 100% :)
Iława – Szymbark – Starzykowo – Piotrkowo – Januszewo – Brusiny – Olbrachtówko – Olbrachtowo –Rudniki – Kamieniec – Rudniki – Olbrachtowo – Zieleń – Jerzwałd – Siemiany – IławaPrzygotowanie do trasy
© DuchKontrola ciśnienia
© DuchStrażnica zamku w Szymbarku
© DuchPrzed zamkiem
© DuchBocianie gniazdo
© DuchGdzie jest ta drogą, którą mieliśmy jechać?
© DuchGospodarstwo w Januszewie
© DuchGospodarstwo w Januszewie
© Duch
Więcej zdjęć można zobaczyć u Agalu ;)
Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny
Słoneczna sobota
-
DST
61.41km
-
Czas
03:27
-
VAVG
17.80km/h
-
Sprzęt Annapurna - konfiguracja ostatnia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ostatnie dni były chłodne i nie sprzyjały jeździe, ale pogoda w sobotę poprawiła się znacząco. Pojechaliśmy do Kąpina i lasem przejechaliśmy do Redy. Wróciliśmy się do bokiem do Wejherowa na wizytę, po której przez Moście Błota i Kazimierz wróciliśmy do Gdyni. Dawno nie było tak udanej wycieczki. Doskonałe towarzystwo i świetna pogoda a do tego całkiem przyjemny dystans i trasa. Oby jak najwięcej takich wycieczek.
Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny
Praca zamiast Władysławowa
-
DST
90.16km
-
Czas
04:05
-
VAVG
22.08km/h
-
VMAX
53.00km/h
-
Sprzęt Annapurna - konfiguracja ostatnia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś miałem dzień wolny, więc moja osobista trenerka poleciła mi abym udał się na trening :) Zastanawiałem się czy pojeździć po lesie czy pojechać gdzieś dalej szosą. Wybór padł na szosę. Za cel obrałem sobie Władysławowo. Na początek sezonu wydawała mi się to dość ambitna odległość, ale realna do przejechania. Wczoraj ogłosiłem wycieczkę na RWM ale nie liczyłem, że będzie ktoś chętny na taką jazdę w środowy poranek. Kwadrans po 9 ruszyłem przez miasto. O 10 byłem na Dębogórzu. Odebrałem telefon z pracy i szybko podjąłem decyzję o zmianie planów. Zawróciłem i udałem się w kierunku Chwaszczyna a potem w kierunku Wejherowa. Odciek od Chwaszczyna do Bojana był bardziej dziurawy niż czerwony szlak. Dalsza trasa przebiegała po wyremontowanych drogach, ale miejscami na otwartej przestrzeni wiatr dawał się we znaki. Za Nowym Dworem Wejherowskim zjeżdżałem bardzo przyjemnym krętym zjazdem. Jechałem trochę powyżej prędkości dopuszczalnej i ciężko było się zmieścić w całej szerokości pasa. Miałem już więcej kilometrów niż planowałem i po bardziej pagórkowatym terenie, więc z Wejherowa wróciłem SKM-ką.
Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny, Praca
Czerwonym szlakiem w kierunku Wejherowa
-
DST
63.30km
-
Czas
04:53
-
VAVG
12.96km/h
-
Sprzęt Annapurna - konfiguracja ostatnia
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zbliżała się sobota i mogliśmy wybrać się na wspólną wycieczkę :) Wybrałem kierunek Wejherowo a Agalu powiedziała żebyśmy pojechali tam czerwonym szlakiem. Czerwony szlak jest dość popularny, więc w czwartek ogłosiłem wycieczkę na RWM z myślą, że ktoś zechce się do nas dołączyć. Na początku nie było nikogo chętnego. Pogoda na sobotni poranek nie zapowiadała się jakoś szczególnie. Od paru dni wiał dość mocy wiatr i w piątek padał deszcz. Prognoza pogody na sobotę przewidywała lekkie opady około godziny 9. Zastanawialiśmy się nad jazdą, ale uznaliśmy, że skoro wycieczka jest już ogłoszona to pojedziemy na miejsce spotkania niezależnie od pogody. W piątek w nocy chęć udziału w wycieczce wyraziła Elwene więc wiadome było, że wycieczka odbędzie się bez względu na pogodę. Sobotni poranek był pochmurny i wietrzny. Na miejsce spotkania, gdzie czekała już na nas Elwene, przybyliśmy parę minut przed 10. Odczekaliśmy do 10:10 i wyruszyliśmy przez Mały Kack w kierunku szlaku. Chwile po wjeździe do lasu zaczęło lekko padać przez chwilę. Kilometry przebiegały bez większych niespodzianek aż do miejsca, w którym znajdowały się pozostałości wycinki drzew. Nie dało się jechać. W sumie to nawet nie bardzo dawało się prowadzić rowery i najrozsądniej było je nieść paręset metrów. W okolicy Marszewa spotkaliśmy Germana. Szlak pokonywaliśmy bardziej mając w pamięci zeszłoroczny przejazd niż korzystając z oznaczeń, ale i tak staraliśmy się pilnować ich i tam gdzie w zeszłym roku błądziliśmy tym razem pojechaliśmy prawidłowo. Plan był ambitny jak na pierwszą dłuższą wycieczkę w tym roku. Wraz z upływem kilometrów upływały z nas siły. W okolicach Nowego Dworu Wejherowskiego postanowiliśmy zakończyć naszą podróż czerwonym szlakiem. Przez Zbychowo zjechaliśmy do Redy i skm’ką wróciliśmy do Gdyni.
Kategoria 60 do 120 km, Czas wolny, RWM